Chrabota: dzięki dyrektywie o prawie autorskim twórcy mają szansę przetrwać. PiS: to cenzura internetu
Wielu polskich wydawców pochwaliło przyjętą w środę dyrektywę o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. - Pauperyzacja, czyli zniszczenie środowisk twórczych: dziennikarzy, pisarzy, muzyków, filmowców nikomu się nie opłaca, bo oznacza internetową pustkę, a pustka jest nieatrakcyjna. Dzięki Dyrektywie mamy szansę przetrwać - komentuje Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. Za dyrektywą głosowali europosłowie PO, natomiast krytykują ją politycy PiS.
W środę w głosowaniu w Parlamencie Europejskim za przyjęciem projektu dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym było 438 europosłów, przeciw - 226, a 39 wstrzymało się od głosu.
Przyjęcie projektu oznacza, że w najbliższym okresie ostateczny kształt nowych przepisów będą negocjować Komisja Europejska i Rada Europejska. Ta pierwsza jest inicjatorem dyrektywy, jej projekt złożyła jesienią 2016 roku.
- Jestem bardzo zadowolony, że pomimo intensywnego lobbowania przez internetowych gigantów, mamy w Parlamencie Europejskim większość, popierającą zasadę uczciwej zapłaty dla europejskich twórców - skomentował Axel Voss, europoseł Europejskiej Partii Ludowej odpowiedzialny za przygotowanie projektu dyrektywy.
- Na temat nowych przepisów toczyła się ożywiona debata, wierzę, że uważnie wysłuchaliśmy wszystkich podniesionych argumentów. Dlatego też odnieśliśmy się do obaw związanych z innowacyjnością, wykluczając małe i mikro-firmy oraz agregatorów z zakresu stosowania dyrektywy. Jestem przekonany, że za kilka lat, internet będzie tak wolny jak jest teraz, za to twórcy i dziennikarze będą zarabiali uczciwą część wpływów wygenerowanych przez własną pracę - dodał Voss.
Parlament Europejski: przepisy nie dotkną Wikipedii ani małych platform
W komunikacie przekazanym portalowi Wirtualnemedia.pl biuro prasowe Parlamentu Europejskiego zapewnia, że dyrektywa zawiera przepisy mające na celu zapewnienie przestrzegania prawa autorskiego bez nieuzasadnionego ograniczania wolności słowa. Dlatego zwykłe dzielenie się linkami do artykułów, wraz z „pojedynczymi słowami” do ich opisania będzie wolne od ograniczeń praw autorskich.
Za to w myśl nowych przepisów wydawcy internetowi będą musieli przygotować systemy szybkiego dochodzenia roszczeń (obsługiwane przez ich pracowników, a nie algorytmy), za pośrednictwem których można będzie składać skargi w przypadku nieprawidłowego usunięcia przesłanych plików. Ponadto wszelkie działania podejmowane przez platformy w celu sprawdzenia, czy przesłane treści nie naruszają praw autorskich, muszą być zaprojektowane w taki sposób, aby uniknąć usuwania tych „nienaruszających praw autorskich
Parlament Europejski zapewnia, że w dyrektywie zapisano, że niekomercyjne encyklopedie internetowe takie jak Wikipedia oraz platformy oprogramowania open source, takie jak GitHub, będą automatycznie wyłączone z wymogu przestrzegania praw autorskich.
Z obowiązków wynikających z dyrektywy będą też wyłączone małe i mikro platformy. Ma to zachęcać do tworzenia nowych firm i innowacji.
Za to w przyjętych przepisach wzmocniono pozycję autorów i wykonawców, umożliwiając im żądanie dodatkowego wynagrodzenia, od strony wykorzystującej ich prawa, jeśli początkowo uzgodnione wynagrodzenie stało się nieproporcjonalnie niskie w stosunku do generowanych wpływów. Dodano również, że korzyści powinny obejmować „przychody pośrednie”, co umożliwiłoby autorom i wykonawcom cofnięcie lub wypowiedzenie wyłączności licencji na eksploatację ich utworów, jeżeli uznaje się, że strona posiadająca prawa do eksploatacji nie respektuje ich praw.
- Wiele zmian wprowadzonych przez Parlament do pierwotnego wniosku Komisji Europejskiej ma na celu zagwarantowanie, że artyści, zwłaszcza muzycy, wykonawcy i autorzy scenariuszy, a także wydawcy wiadomości i dziennikarze, otrzymają wynagrodzenie za swoją pracę, gdy inni korzystają z niej za pośrednictwem takich platform jak YouTube lub Facebook, oraz agregatorów wiadomości, takich jak Google News - stwierdzono w komunikacie.
O co chodzi w dyrektywie ws. praw autorskich?
Dyrektywa ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić przepisy w zakresie praw autorskich, żeby dostosować je do obecnego poziomu rozwoju technologicznego mediów, zwłaszcza w internecie.
Najwięcej dyskusji wzbudziły dwa art. proponowanej dyrektywy. Art. 11 ma wprowadzić dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści za pomocą tzw. podatku od linków, co może mocno zmienić model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych.
Natomiast 13 mówi o obowiązku filtrowania treści oraz odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników.
Wydawcy prasowi (nie wszyscy) chwalą dyrektywę
O przyjęcie dyrektywy apelowała większość działających w Europie wydawców prasowych oraz zrzeszające ich organizacje. We worek w czołowych polskich dziennikach ukazał się list wielu takich organizacji z całej Europy (m.in. polskiej Izby Wydawców Prasy). Podkreślili oni, że szczególnie ważny jest art. 11 proponowanej dyrektywy, oraz zapewniali, że nie ograniczy możliwości tworzenia blogów czy aktywności w social media, jest natomiast ogromnie ważny dla branży wydawniczej.
Dodatkowo wtorkowe wydania „Rzeczpospolitej”, „Parkietu”, „Pulsu Biznesu” i „Dziennika Gazety Prawnej” ukazały się z pustymi pierwszymi stronami, co miało symbolizować, jak może wyglądać prasa opiniotwórcza bez nowych przepisów w zakresie prawa autorskiego.
Po środowym głosowaniu Izba Wydawców Prasy wyraziła zadowolenie w komunikacie przekazanym portalowi Wirtualnemedia.pl. - Cieszy nas, iż decydenci zrozumieli argumenty środowisk kreatywnych i opowiedzieli się za przyjęciem dyrektywy, a tym samym za istnieniem niezależnej, wartościowej prasy i jej bogatej różnorodności. Napawa optymizmem fakt, iż politycy nie ulegli zmasowanej akcji lobbingowej przeciwników uchwalenia dyrektywy, posuwających się często do kłamstwa i dezinformacji - skomentowała organizacja.
W podobnym tonie wyniki głosowania ocenił Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” i prezes Izby Wydawców Prasy. - Mam nadzieję, że przeciwnicy Dyrektywy wreszcie przejrzą na oczy. Pauperyzacja, czyli zniszczenie środowisk twórczych: dziennikarzy, pisarzy, muzyków, filmowców nikomu się nie opłaca, bo oznacza internetową pustkę, a pustka jest nieatrakcyjna. Dzięki Dyrektywie mamy szansę przetrwać. Piszę o szansie, bo jesteśmy ledwie w połowie drogi - stwierdził Chrabota.
Krytyczne opinie o dyrektywie mają natomiast przedstawiciele Fratrii (wydaje m.in. „Sieci” i wPolityce.pl) oraz Strefy Wolnego Słowa („Gazeta Polska”, „Gazeta Polska Codziennie”, Niezalezna.pl). - No, to jak zacznie się rzeź wolnego internetu w interesie niemieckich wydawców, to podziękujcie m.in . posłom PO do PE - skomentował wyniki głosowania Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii ds. redakcyjnych. - Kilka dni temu tu wskazywaliśmy na groźne konsekwencje tzw. ACTA 2. Politycy Platformy podnieśli za tym ręce. To jest ZGROZA, to koniec wolnego internetu jaki znamy - dodał.
To jest jedyna forma linku (goła, bez żadnego opisu), jaką będzie można podawać/publikować/wyszukiwać bez opłat. #ACTA 2. Jak posłowie PO mogli za tym podnieść ręce w PE???!!! pic.twitter.com/xJWaiXVamg
— Michał Karnowski (@michalkarnowski) 12 września 2018
Natomiast Tomasz Sakiewicz informował o proteście przeciw dyrektywie zorganizowanym w środę wieczorem przed warszawskim biurem Platformy Obywatelskiej.
PiS przeciw dyrektywie, poparła ją PO
Jednocześnie naczelny „Rzeczpospolitej” zwrócił uwagę, że dyrektywę skrytykowało wielu polityków PiS. Podkreślili, że europosłowie tej partii głosowali przeciw nowym przepisom, natomiast poparli je europosłowie PO, mimo że na początku lipca krytykowali poprzednią wersję dyrektywy (w głosowaniu większość się wstrzymała).
- Europosłowie Platformy Obywatelskiej przeciwko wolności w internecie. #ACTA2 przyjęta przez PE przy wsparciu europosłów PO. Delegacja PiS zdecydowanie przeciw. Platforma tęskni do cenzury - napisała na Twitterze Beata Mazurek, rzeczniczka prasowa PiS. - Czarny dzień dla wolności w internecie. #ACTA2 glosami także posłów PO przyjęta. Delegacja PiS zdecydowanie przeciw - skomentował europoseł PiS Tomasz Poręba.
.@j_wisniewska w #Minęła20 – od początku byliśmy przeciwko #ACTA2 #wieszwięcej pic.twitter.com/ulyJZ9HXui
— TVP Info 🇵🇱 (@tvp_info) 12 września 2018
- Czy to zapowiedź przyszłego blokowania tego prawa w Polsce? Czas pokaże. Osobiście czuję w postawie europosłów PiS przejaw przedwyborczego koniunkturalizmu - ocenił głosowanie i wypowiedzi polityków PiS Bogusław Chrabota. Jego zdaniem w ten sposób ugrupowanie chce przypodobać się młodym wyborcom.
- Plan jest jasny, ale czy w istocie dzięki temu PiS stanie się dla pokolenia X bardziej sexy? Tu już można mieć wątpliwości. Nie będzie to łatwe, zwłaszcza jeśli rządzący spotkają się w kampanii z solidarnym bojkotem twórców - analizuje naczelny „Rzeczpospolitej”.
Związek Cyfrowa Polska: skończy się wolność w internecie
Diametralnie innego zdania jest Związek Cyfrowa Polska, zrzeszający głównie firmy zajmujące się produkcją i importem sprzętu elektrycznego i elektronicznego branży RTV i IT. - Dzisiejsze głosowanie w Parlamencie Europejskim to czarny dzień dla polskiej branży cyfrowej, nowoczesnych technologii, rynku kreatywnego oraz najbardziej zainteresowanych, czyli samych internautów. Jeżeli dyrektywa nie zostanie odrzucona podczas głosowania na Radzie Europy, skończy się wolność w internecie, jaką dziś znamy - stwierdził w przesłanym na komunikacie Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska.
Według niego przyjęta dyrektywa nie ma ekonomicznego ani społecznego uzasadnienia i przyniesie negatywne konsekwencje w zakresie praw obywateli i konkurencyjności europejskiej gospodarki. Ponadto kłóci się z unijną ideą jednolitego rynku cyfrowego, który ma na celu zniesienie wszelkich barier regulacyjnych i sprzyjać pełnemu wkroczeniu wszystkich krajów Unii Europejskiej w epokę cyfrową
- Najbardziej smutne jest to, że europosłowie, którzy poparli projekt dyrektywy nie byli skłonni do żadnego kompromisu. A ten był możliwy, by z jednej strony usatysfakcjonować twórców i wydawców, ale z drugiej nie zabijać rynku kreatywnego oraz nie ograniczać wolności internautów. Niestety nacisk wielkich koncernów okazał się na tyle duży, że część europosłów uległa ich presji. Fatalnie się stało, że całkowicie zostały zignorowane interesy obywateli Unii i przedsiębiorców - komentuje Michał Kanownik.
Dodaje, że dyrektywa będzie mieć negatywny wpływ na kraje rozwijające się, m.in. Polskę, ponieważ nowe obowiązki i obostrzenia wprowadzą nowe bariery w działalności w sektorze nowoczesnych technologii i innowacji, co ograniczy rozwój innowacyjnych przedsięwzięć.
- Dziwi mnie postawa tych polskich eurodeputowanych, którzy zagłosowali za Dyrektywą, bo tym samym zagłosowali przeciwko krajowym interesom. Chciałbym podziękować europosłom, którzy rozsądnie podeszli do argumentów przedstawianych przez wszystkie strony sporu i którym zależało na kompromisie - komentuje prezes Związku Cyfrowa Polska.
- Teraz przyszłość dyrektywy leży w rękach rządów krajów członkowskich. Liczę, że polski rząd podtrzyma swoje stanowisko i stanie w obronie polskich przedsiębiorców i konsumentów - zaznacza.
Branża cyfrowa przeciw dyrektywie
Poprzednia wersja dyrektywy o prawie autorskim została odrzucona w głosowaniu Parlamentu Europejskiego na początku lipca. Wcześniej kluczowe art. 11 i 13 zostały skrytykowane przez niektóre podmioty z branży internetowej i technologicznej.
- Artykuł 11 może obniżyć jakość projektów Wikimedia, które bazują na wolontariackim wyszukiwaniu specjalistycznych źródeł. Z kolei artykuł 13 może znacznie zniechęcić wolontariuszy do publikowania własnych treści, stworzonych w drodze kompilacji dostępnych źródeł - oceniła Wikimedia Polska. Na znak protestu na początku lipca kilka wersji językowych Wikipedii, m.in. polska, zostało zawieszonych na dzień.
Z kolei Fundacja Mozilla już od kwietnia na specjalnej stronie internetowej wzywa internautów do apelowania do europarlamentarzystów, żeby zagłosowali przeciwko wprowadzeniu art. 11 i 13. Zapisy te zostały też skrytykowane przez organizacje branży cyfrowej z Polski, Czech, Słowacji i Węgier.
W Polsce przeciw dyrektywie w obecnym kształcie opowiedziały się m.in. Centrum Cyfrowe Projekt Polska, ZIPSEE czy Fundacja „Panoptykon”. Natomiast Wykop.pl wzywał swoich użytkowników do wywierania presji na europosłów, by odrzucili w głosowaniu proponowane przepisy.
Pod koniec sierpnia Centrum Cyfrowe zaczęło akcję „Internet jest dla ludzi”, w ramach której m.in. zachęcało internautów, żeby wysyłali do europosłów e-maili z apelem o głosowanie przeciwko dyrektywie. - Nowe regulacje mogą spowodować, że cały internet stanie się czyjąś „własnością”, a poruszanie się w nim będzie trudnym wyzwaniem - uważa Aleksander Tarkowski, prezes Centrum Cyfrowego.
Środowisko dziennikarskie podzielone
Różne zdania o nowych przepisach wyrazili natomiast dziennikarze aktywni w mediach społecznościowych. Ci z redakcji prasowych raczej chwalili dyrektywę i oburzali się, że jest ona określana mianem „ACTA 2” i próbą cenzurowania internetu. - Nikt nikomu nie będzie zabraniał publikowania czegokolwiek, więc mówienie o „końcu wolności” i „cenzurze” to zwyczajne kłamstwo. Tu chodzi jedynie o sprawiedliwszy podział pomiędzy twórców treści, a tych którzy na nich zarabiają - skomentował Grzegorz Nawacki z „Pulsu Biznesu”.
- Słowo „cenzura” to chyba nadużycie. Raczej ograniczenie okradania twórców - ocenił Krzysztof Berenda z RMF FM. - 0% cenzury, bo nikt nikomu nie zabrania publikowania czegokolwiek. Tylko, jak ktoś zarabia na cudzej treści to niech się dogada/podzieli. Uczciwe, prawda? - dodał Grzegorz Nawacki.
W sprawie tzw. #ACTA2 niestety widzę okopywanie się na pozycjach. Dziennikarze za robią wywiady z ekspertami za. Dziennikarze przeciw robią z ekspertami przeciw. Brakuje mi dobrych dyskusji na kontrze. Takie bowiem pozwalają na wyciąganie wniosków
— Patryk Słowik (@PatrykSlowik) 12 września 2018
Jako cenzurę nową dyrektywę określił natomiast Michał Olech z 300polityka.pl. - Platforma za wprowadzeniem cenzury w internecie - skomentował wyniki głosowania. - Cenzury? Michał, przecież nikt ci niczego nie będzie zabraniał publikować. Tylko jak zarabiasz na cudzej treści, to się dziel/dogadaj. To chyba uczciwe, co? - odpowiedział mu Grzegorz Nawacki.
- Ohydne kłamstwo. Akurat po Panu się tego nie spodziewałem. Rozumiem, że jest Pan za tym, by bezkarnie móc zarabiać na cudzej pracy? Tylko dziwię się, że jako dziennikarz ma Pan takie zdanie. Szkoda - dodał poseł PO Borys Budka. - Wystarczyłoby, żeby Pana partia nie głosowała za rozwiązaniami korzystnymi dla zagranicznych koncernów medialnych. Szkoda. Ale w polityce podobno nie ma przypadków... - odpowiedział mu Michał Olech.
- A w biznesie są? To ile własnego kontentu dzisiaj ma 300polityka, bo pamiętam, że zaczynała od całostronicowych wywiadów od innych - stwierdził Adam Buła z „Polska The Times”. - Ja pamiętam, że w tamtym czasie różni dziennikarze (tutaj jedna gazeta z Mordoru biła rekordy) prosili o cytowanie, „żeby się przebiło” ;) - ripostował Olech.
Nie jestem entuzjastą tych przepisów, ale faktem jest, że one akurat próbują rozwiązać realny problem i zostały złagodzone w stos. do pierwotnej postaci. Ale po co wnikać z detale, kiedy jest nowa, piękna maczuga do walenia się po łbach. https://t.co/Psiay4SSAk
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 13 września 2018
Dołącz do dyskusji: Chrabota: dzięki dyrektywie o prawie autorskim twórcy mają szansę przetrwać. PiS: to cenzura internetu