Florian Fels
Rozmowa z prezesem zarządu Axel Springer Polska Florianem Felsem o sprzedaży i rozwoju 'Dziennika'.
- Jak wygląda faktyczna sprzedaż „Dziennika”? Czy jesteście z niej zadowoleni?
Średnia sprzedaż w kwietniu osiągnęła poziom ponad 250 tysięcy egzemplarzy. To jest dużo więcej niż planowane 150 tysięcy. Jesteśmy bardzo dumni zarówno z tego wyniku, jak i ze stabilnej sprzedaży, bo konkurencja w tym segmencie jest wyjątkowo silna.
- Według niektórych opinii, zainteresowanie reklamodawców "Dziennikiem" jest mniejsze niż zakładano. W jaki sposób zamierzacie je zwiększyć?
Przez pierwsze dwa tygodnie ukazywania się „Dziennika” możliwości reklamowe były celowo ograniczane przez wydawcę. Ale weźmy choćby dzisiejsze wydanie, wszystkie miejsca przeznaczone na reklamę są wypełnione. Agencje reklamowe i domy mediowe bardzo pozytywnie oceniają „Dziennik”, widzą w nim nowoczesną, dobrą gazetę. Już teraz „Dziennik” ma dużo więcej reklam niż planowaliśmy. Z badań przeprowadzonych dla nas przez SMG/KRC wynika, że udało nam się dotrzeć do tych czytelników, których chcieliśmy pozyskać. Nasi czytelnicy są dobrze wykształceni, ponad dwie trzecie ma maturę, 80% mieszka w dużych miastach. Nasi czytelnicy są młodsi niż czytelnicy „Rzeczpospolitej” i „Gazety Wyborczej”. To bardzo atrakcyjna grupa docelowa.
- Jaką rolę mają odgrywać inserty w postaci gadżetów, na przykład dodawane filmy? Jakie tego typu akcje planujecie w najbliższym czasie w swoich pismach?
Dotychczas tylko do dwóch numerów „Dziennika” dołączyliśmy film – „Kill Bill 1” i „Kill Bill 2”, a służyło to promocji piątkowego dodatku „Kultura TV”. Generalnie sprzedaż gazety poprzez dołączone do niej gadżety to nie jest nasza strategia.
- Czy planowane są dodatki regionalne?
W tej chwili nie. Do „Dziennika” dołączana jest „Kultura TV”, „Życie jest piękne”, „Europa” i „Sport”. Z wydań regionalnych mamy tylko strony warszawskie. Przede wszystkim chcemy skoncentrować się na głównym grzbiecie. Jeśli jednak okaże się w badaniach, że wydawanie dodatków ma sens, zastanowimy się nad tym. W tej chwili jest za wcześnie, aby o tym myśleć.
- Jak docelowo ma wyglądać strona internetowa „Dziennika”? Czy ma być to serwis podobny do Gazeta.pl?
W tej chwili przygotowujemy 24-godzinny internetowy serwis informacyjny. Będzie to bliźniak gazety koncentrujący się przede wszystkim na informacjach i wartościowych tekstach dziennikarskich.
- Będzie dokładnie to, co jest w gazecie?
Dużo więcej, bo będą dodatkowe artykuły i serwisy specjalne. To, co jest niewątpliwą przewagą internetu to możliwość stałego bezpośredniego kontaktu z czytelnikami. Dziennik.pl będzie w znakomitej większości tworzony przez oddzielny zespół redakcyjny, ale pod kierunkiem redaktora naczelnego „Dziennika”. Planujemy, że serwis ruszy w wakacje.
- Czy nie uważa pan, że „Dziennik” trafił do tych czytelników, do których miał trafić „Nowy dzień” Agory?
Dla mnie nie było jasne, do jakich czytelników kierowany był „Nowy dzień”. Trudno mi więc dokonywać tego rodzaju porównań. Mogę jedynie powiedzieć, że „Dziennik” był przede wszystkim adresowany do młodszego, wykształconego czytelnika z dużego miasta, i pierwsze badania pokazują, że do takiego właśnie odbiorcy udało nam się dotrzeć.
- Podobno prace nad „Dziennikiem” zostały przyspieszone?
Ten projekt był przygotowany bardzo szybko, dużo szybciej niż „Fakt”. Wiedzieliśmy, że wiosna to dobry moment na start oraz że mamy projekt dobrej gazety, nie było więc na co czekać.
- Nie obawialiście się po zamknięciu „Nowego dnia”, że polski rynek gazet codziennych jest zbyt nieprzewidywalny i mogą być kłopoty ze sprzedażą?
Start nowego tytułu zawsze jest obciążony ogromnym ryzykiem. „Nowy Dzień” pokazał, jak szybko można ponieść porażkę. Z drugiej jednak strony wszystkie wyniki badań „Dziennika” były tak zachęcające, że nie chcieliśmy zwlekać.
- Podobał się panu „Nowy dzień”?
Nie ma znaczenia, jak ja oceniam ten tytuł. Ważni są czytelnicy. A gdyby im się ten tytuł podobał, pewnie chętniej by go kupowali.
- „Newsweek”, „Forbes” i „Auto Świat” mają własne wydanie internetowe, które klienci mogą kupować niezależnie od wydań papierowych. Na jakim poziomie sprzedają się wersje cyfrowe?
Każdy z tych tytułów sprzedaje się w ilości kilkuset egzemplarzy w cyklu wydawniczym. Możemy tu zaoferować atrakcyjną cenę, bo koszty produkcji są mniejsze niż w przypadku wydań drukowanych. Kupują je głównie Polacy mieszkający i pracujący w innych krajach - w Ameryce, w Irlandii.
- Czy planujecie wejście do internetu z innymi waszymi tytułami?
Przygotowujemy wydanie internetowe „Forbesa”. Będziemy rozwijać też stronę „Faktu”, wzmocnimy sekcję rozrywkową. Bardzo dobrą i uczęszczaną stronę ma „Komputer Świat”. Nie chcemy wchodzić na rynek z nowym portalem, bo na to jest za późno, ale ponieważ jako wydawnictwo mamy do dyspozycji bardzo atrakcyjny kontent, każda nasza strona internetowa może mieć dobre wyniki.
- Czy prawdą jest, że niemiecka centrala Axel Springer zastanawia się nad stworzeniem w Polsce stacji telewizyjnej Fakt TV?
Nie komentujemy takich spekulacji. Mogę mówić tylko o planach Axel Springer Polska.
- Czy zamierzacie wykupić jakąś gazetę? Czy to jest w planach?
Mamy już dwie gazety. Mówimy o tym, co już istnieje; z zasady nie wypowiadamy się o planach czy projektach.
- Jakie tytuły poza „Dziennikiem” zamierzacie wprowadzić w najbliższym czasie?
Zawsze mamy kilka projektów. Teraz planujemy nowe czasopisma, ale jest za wcześnie, żeby upubliczniać te informacje. Możliwe, że w tym roku pojawi się coś nowego.
- Jakie macie najbliższe plany o których możecie powiedzieć?
Mamy nową siedzibę. Przenosimy część redakcji z Alei Jerozolimskich na Mokotów, na ulicę Domaniewską 52. Zmiana siedziby wiąże się z tym, że wydawnictwo bardzo szybko się rozbudowuje i potrzebuje większych powierzchni. Chcemy doprowadzić do tego, aby wszystkie redakcje były w jednym budynku.
- Zatem rozwijacie się. To dobra wiadomość na przyszłość.
Mam nadzieję, że tak.
Rozmawiał Robert Patoleta.
Dołącz do dyskusji: Florian Fels