Chaos na Twitterze. "Próba eliminacji scrappingu"
W weekend Elon Musk niespodziewanie ogłosił wprowadzenie dodatkowych limitów odczytywani postów, premiujących użytkowników płacących za subskrypcję Blue. - Chaos w typowym dla Muska stylu. On chce ograniczyć scrapping, de facto uniemożliwić dalsze działania programom korzystającym z API Twittera np. do monitorowania hasztagów (np. Tweetdeck) - komentuje dla Wirtualnemedia.pl Wojciech Kardyś, ekspert i konsultant ds. marketingu internetowego.
W ostatni weekend właściciel Twittera Elon Musk znów ogłosił niespodziewanie duże zmiany w serwisie. Otóż każdy niepłacący użytkownik ma widzieć nie więcej niż 600 postów dziennie Dla subskrybentów Blue limit był znacznie większy i wynosić 6000. Nowe niezweryfikowane konta miały mieć dostęp do jedynie 300 postów dziennie.
Jednak już godzinę później Musk te ustalenia zmieniał. Limit został podniesiony do 10 tys. postów dziennie dla zweryfikowanych użytkowników, 1000 postów dziennie dla niezweryfikowanych zalogowanych i 500 postów dziennie dla nowych niezweryfikowanych użytkowników.
Scrapping danych Twittera
Zdaniem szefa Twittera rygory mają "zaradzić ekstremalnym poziomom zbierania danych i manipulacji systemem". O co mogło mu chodzić?
- Obecnie wiele narzędzi np. Open AI, Mety czy Google nieodpłatnie pozyskuje dane do uczenia sztucznej inteligencji z API Twittera (tzw. scrapping). Teraz Musk chce to zmienić - tłumaczy w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Wojciech Kardyś, ekspert i konsultant ds. marketingu internetowego. - Chaos w typowym dla Muska stylu. On chce ograniczyć scrapping, de facto uniemożliwić dalsze działania programom korzystającym z API Twittera np. do monitorowania hasztagów (np. Tweetdeck). Nie wierzę w teorie o nagłej awarii, bardziej wygląda mi to na celowe działanie - ocenia Kardyś.
To address extreme levels of data scraping & system manipulation, we’ve applied the following temporary limits:
— Elon Musk (@elonmusk) July 1, 2023
- Verified accounts are limited to reading 6000 posts/day
- Unverified accounts to 600 posts/day
- New unverified accounts to 300/day
Po stronie Muska są argumenty ekonomiczne - miliarder musi szukać sposób na monetyzację Twittera, na zakup którego wyłożył aż 44 mld dolarów - uważa Wojciech Kardyś. Zdaniem eksperta, to może oznaczać, że kończy się era zupełnie darmowych mediów społecznościowych. - Ludzie zaczęli płacić powoli za subskrypcję Blue - inne portale społecznościowe idą tą drogą. Dlatego uważam, że to jest kierunek, w którym pójdą platformy społecznościowe. Limity na liczbę wyświetlanych postów są też sygnałem do firm, które chcą korzystać dalej z danych Twittera. To sygnał też do dziennikarzy, celebrytów, polityków - chcecie mieć zasięgi i informacje na żywo - płaćcie - podsumowuje Wojciech Kardyś.
- Ograniczenia w wyświetlaniu treści ma pomóc Twitterowi od strony technicznej. Dzięki temu powinna się znacząco zmniejszyć ilość osób, które ściągają, analizują i korzystają z danych Twittera. Podniesiono też opłaty za dostęp do API serwisu. Warto pamiętać, że podobne działania już dawno temu przeprowadziły inne czołowe platformy społecznościowe. Więc bardziej odpowiednie pytanie nie brzmi dlaczego Twitter wprowadził ograniczenia, ale dlaczego tak późno - zastanawia się z kolei Artur Roguski, digital content & innovation manager, Focus Nation.
Nowa CEO miała pomóc odzywać reklamodawców. Co teraz zrobi?
Wielu użytkowników publikowało skriny z Twittera, jasno pokazujące, że po osiągnięciu limitu wyświetlonych wpisów nie byli w stanie zobaczyć żadnych tweetów, w tym tych pochodzących od reklamodawców platformy. Cytowani przez Reuters eksperci branży reklamowej uważają, że taka prawdopodobnie samowolna decyzja Muska nie tylko wprowadza w konsternację użytkowników, ale i podważa wysiłki nowej dyrektor generalnej Lindy Yaccarino mające na celu przyciągnięcie reklamodawców. Jej celem jest również uczynienie z serwisu "najdokładniejszego na świecie źródła informacji w czasie rzeczywistym"
Dołączenie doświadczonej managerki z NBCUniversal mogło być odczytywane jako "nowe otwarcie" Twitera także w kwestii sposobu wprowadzania ważnych zmian w firmie. To ona miała zabiegać o odzyskanie zaufania reklamodawców, którzy wycofali się z serwisu po tym, jak Musk kupił go w zeszłym roku, informował "Financial Times". Teraz znów mają być "wstrząśnięci" chaosem serwowanym przez ekscentrycznego właściciela.
- Wprowadzenie ograniczeń moim zdaniem nie jest zmianą, która przyśpieszy odpływ reklamodawców z Twittera. Aczkolwiek może się to odbić na ilości wyświetleń formatów reklamowych i przychodach - ocenia Artur Roguski z Focus Nation.
Cytowany przez Reuters Mike Proulx, dyrektor ds. badań w Forrester komntuje: - Deficyt zaufania reklamodawców, który Linda Yaccarino musi odwrócić, właśnie stał się jeszcze większy. I nie można go odzyskać wyłącznie bazując na jej wiarygodności w branży.
- Zarząd (CEO) i główni akcjonariusze (właściciele firmy) zawsze powinni ściśle współpracować - zwłaszcza na polu komunikacji zewnętrznej. W każdej kwestii obie strony powinny mówić jednym głosem - a indywidualna komunikacja raczej wróży konflikty. Trudno ocenić, dlaczego Elon Musk tak szczególnie upodobał sobie informowanie opinii publicznej o kwestiach dotyczących Twittera, nawet tych operacyjnych czy technicznych. To jest nieco dziwne, ale może wynika po prostu z wyjątkowo emocjonalnego stosunku właściciela do swojej własności - uważa Eliza Misiecka, szefowa agencji Genesis PR.
Dołącz do dyskusji: Chaos na Twitterze. "Próba eliminacji scrappingu"