Marcin Perzyna
Rozmowa z Marcinem Perzyną, Dyrektorem ds. Projektów Specjalnych i Impresariatu Telewizji Polsat, o tegorocznej edycji Sopot TOPtrendy Festiwal 2007.
Robert Patoleta: - W jaki sposób wpadłeś na pomysł festiwalu, w którym prezentuje się topowa czołówka wokalistów oraz trendy – nowe twarze estrady?
Marcin Perzyna: Przez lata zajmowałem się managementem artystów. Pracowałem z Marylą Rodowicz, Edytą Górniak, Brathankami i innymi wykonawcami. Obserwowałem kontrast pomiędzy wykonawcami topowymi i młodymi, często utalentowanymi ludźmi próbującymi zaistnieć w show biznesie. Pomysł festiwalu zgłosiłem do międzynarodowego konkursu organizowanego przed naszym wejściem do Unii Europejskiej. Wygrałem polską edycję i w nagrodę pojechałem na prestiżowy kurs do International Centre for Culture and Management w Salzburgu. Po powrocie dopracowany projekt przedstawiłem TVN-owi. Pomysł bardzo się spodobał. W zasadzie byliśmy już umówieni, ale kłopoty z pierwszym wejściem ITI na giełdę spowodowały, że rozmowy zostały wstrzymane. Wówczas jednak okazało się, że dyrektorem programowym w Polsacie został Piotr Fajks. Od razu stał się wielkim entuzjastą festiwalu. Zaraził nim ówczesnego prezesa Polsatu, Aleksandra Myszkę. Udało mi się zdobyć większość pieniędzy na produkcję imprezy i tak właśnie ruszył Sopot TOPtrendy Festiwal. Pierwsze trzy edycje zrobiłem jako producent zewnętrzny. Potem Polsat zaproponował, abym organizował festiwal w ramach struktur telewizyjnych, zajął się produkcją rozrywkową stacji oraz stworzył dział zajmujący się tego rodzaju aktywnością.
- Czym obecna, piąta edycja, będzie różniła się od poprzednich?
Podstawowy szkielet dwóch pierwszych dni pozostaje niezmienny. Pierwszego dnia mamy TOP Ten – dziesiątkę artystów, którzy w ubiegłym sezonie sprzedali największą liczbę płyt. Dzień „trendy” to prezentacja wykonawców, którzy za jakiś czas będą wyznaczali pewne nurty w muzyce. W tym roku głosowania dokonali dyrektorzy muzyczni Radia ESKA, przedstawiciele Telewizji Polsat oraz trzej artyści, gwiazdy koncertu „trendy”, należący do mainstreamu. Spośród w ten sposób nominowanych będą wybierać telewidzowie oraz jury. Wygra ten wykonawca, który w łącznej punktacji zajmie miejsce pierwsze. Telewidzowie przyznają również nagrodę publiczności. Nowością będzie to, że każdego wykonawcę „trendy” zapowie ktoś TOP-owy. Liczymy na to, że dzięki temu widzowie będą uważniej oglądać koncert. Trzecim elementem są koncerty tematyczne. W ubiegłych latach odbyły się koncerty, m.in.: hiphopowy oraz niezwykle wzruszający pt. „Artyści na rzecz Varius Manx”. W tym roku będą miały miejsce jubileusze Jacka Cygana oraz Wilków. Na koniec zaprezentujemy Kabareton, w którym dzięki konsekwentnie realizowanej strategii, związanej z rozwijaniem sceny kabaretowej na antenie Polsatu, zgromadzimy całą plejadę najpopularniejszych artystów oraz młodych kabaretów skutecznie szturmujących polskie sceny.
- Prawda jest jednak taka, że rynek płytowy upada. Telewizyjne festiwale to jedyne momenty, kiedy masowa publiczność interesuje się muzyką, ale jest to zainteresowanie chwilowe. Na drugi dzień już niewiele osób o tym wydarzeniu pamięta. Czy jest w takim razie sens w ten sposób promować debiutantów?
Nasz Festiwal potwierdza słuszność naszego założenia sprzed pięciu lat, że z trendów do TOPu jest bardzo blisko. Przykładem są m.in. tacy artyści, jak: Ania Dąbrowska, Sistars, Zakopower czy Maria Peszek. Patrzę potem na strony internetowe wykonawców „trendy” i widzę, że chwalą się występem podczas koncertu „trendy”. Dla nich jest to bardzo ważne. Z tego powodu dajemy im szansę pokazania się szefom wytwórni, organizatorom koncertów i tym, którzy są zainteresowani muzyką niszową. W nagrodę nie proponujemy nagrania płyty, bo technika rozpowszechniła się tak bardzo, że mogą to zrobić u siebie w domu czy u kolegi. Dajemy natomiast konkretne środki do promocji na antenie Polsatu. Mogą dzięki nim wypromować płytę, trasę koncertową, imię i nazwisko. To są duże nakłady finansowe, podobne do tych wydawanych na kampanię produktową proszku do prania lub samochodu. Póki wspieranie rynku muzycznego ma sens, póty ma sens takie działanie.
- Dlaczego w takim razie zrezygnowałeś z managementu artystów?
Po latach współpracy z artystami zacząłem się dusić. Zorganizowałem już tyle koncertów. Miałem wszystkie narzędzia, którymi powinien dysponować menedżer. Pomagałem zaistnieć niektórym polskim wykonawcom również na rynkach międzynarodowych. Zagrałem z nimi wiele koncertów w istotnych miejscach. Bywali na nich ważni ludzie. Doszedłem do wniosku, że zrobiłem w tym zakresie wszystko, co mogłem. W końcu uznałem, że pewien etap mam już za sobą. Uważam, że ta branża jest tylko dla ludzi z pasją. Brak pasji albo wypalenie to jest koniec wyników. Zająłem się więc telewizją, i znalazłem dla siebie nowe miejsce, aby wspierać muzykę wciąż z ogromną pasją.
- W tym roku o mały włos nałożyłyby się terminy festiwalu TOPtrendy i festiwalu w Opolu. W rezultacie Wasz festiwal odbędzie się dwa tygodnie wcześniej niż impreza TVP. Dlaczego jednak został wybrany termin w czasie długiego czerwcowego weekendu? Przecież wtedy ludzie wyjeżdżają i raczej nie siedzą przed telewizorami.
Od czterech lat Opole odbywało się pod koniec maja lub na początku czerwca. Tym razem miało odbyć się w połowie czerwca, tydzień przed Festiwalem TOPtrendy. Przez to powstał konflikt w walce o widza. Nie będzie wygranych, jeśli obie imprezy odbędą się tydzień w tydzień. Poza tym powstanie konflikt logistyczny i techniczny. Na obu festiwalach będzie wykorzystywany ten sam sprzęt, bo jego liczba jest ograniczona. Jeśli nie zdąży przejechać z miejsca na miejsce, trzeba będzie ściągać sprzęt z zagranicy i płacić za niego wygórowane stawki. Przedstawiciele TVP zgodzili się z tym, ale finalnie nie zmienili terminu. Ja z kolei postanowiłem, że TOPtrendy będą pierwsze, bo ten festiwal ma pięć lat, a Opole ponad 40, dlatego wybraliśmy długi czerwcowy weekend - od 8 do 11 czerwca. Związane jest to oczywiście z całą serią przesunięć terminów koncertowych naszych wykonawców, zmiany 1500 noclegów dla pracowników i uczestników oraz wcześniej zaplanowanych wydarzeń w ramówce Polsatu, które mogą kolidować z terminem festiwalu.
- Które gwiazdy odmówiły, bo miały już umówione z TVP występy w Opolu?
Po pierwsze nikt nam nie odmówił. Jedyny wykonawca, który zamierzał u nas zagrać swój jubileuszowy koncert, a do czego nie doszło, to Lady Pank. Powodem była kolizja pomiędzy zaplanowanymi wcześniej koncertami zespołu a naszymi wspólnymi planami co do rozmachu tego jubileuszu. Zaznaczę jednak, że w tym roku swój jubileusz będą obchodzili u nas jednego dnia Jacek Cygan oraz zespół Wilki. Jesteśmy dumni, że właśnie z nami chcą celebrować te wydarzenia.
- Dlaczego zatem w zeszłym roku Festiwal Jedynki miał większą oglądalność niż TOPtrendy, chociaż odbył się po Waszym festiwalu?
Dane o wynikach oglądalności często są błędnie zestawiane, ale też i błędnie odczytywane. Przez cztery lata istnienia Festiwalu TOPtrendy niemalże doścignęliśmy festiwale TVP, które mają przecież ogromną – bo 40-letnią tradycję. Koncert TOP miał w ubiegłym roku w udziałach w rynku najwięcej, bo 35% oglądalności spośród konkurencyjnych festiwali.
Jeśli uda się pokonać lidera w kolejnych latach, będzie to dla nas duża satysfakcja, jednak ja patrzę na to trochę szerzej. Dla mnie równie ważna jest idea tego festiwalu, jego zasady, klimat, uczciwość konkursu, pojawianie się trudniejszych wykonawców i szacunek wymagającego środowiska muzycznego. Jeśli zasady tego festiwalu zostaną złamane, przestanę widzieć sens kontynuowania tego projektu.
Rozmawiał Robert Patoleta.
Marcin Perzyna
Jeden z pomysłodawców festiwalu TOPtrendy i producent jego wszystkich edycji. Obecnie jako Dyrektor Telewizji POLSAT ds. projektów specjalnych i impresariatu nadzoruje realizację projektów muzycznych, kulturalnych i rozrywkowych.
Z wykształcenia jest prawnikiem oraz muzykiem. Stypendysta Unii Europejskiej w zakresie zarządzania europejskimi projektami kulturalnymi - International Center for Cultur and Management.
Prowadził impresariat artystyczny Maryli Rodowicz, Edyty Górniak, zespołu Brathanki oraz Tomka Makowieckiego.
Jako wicedyrektor ds. prawnych i finansowych wprowadzał rynkowe zasady zarządzania w Teatrze Muzycznym Roma. Producent spektakli i musicali „Wesoła Wdówka”, „Crazy for you” w teatrze Roma, a jako prywatny przedsiębiorca: „Pięciu Braci Moe”, „Opentaniec” i „12 ławek”.
Produkował koncerty polskich gwiazd w Brukseli z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej i z okazji 25-lecia Solidarności. Współtworzył również koncert polskich wykonawców w Kijowie w trakcie „pomarańczowej rewolucji”. Przygotowanie koncertu zajęło 24 godziny.
Był producentem wykonawczym wręczenia Europejskich Nagród Filmowych w Warszawie w 2006 r.
Przez 7 lat szefował spółkom specjalizującym się w produkcji telewizyjnych wydarzeń muzycznych i organizacji koncertów - PERFORMANCE Marketing Group oraz Festival Group.
Dołącz do dyskusji: Marcin Perzyna