W Polsce segment mieszkań na wynajem nie istnieje. To nisza, którą w kolejnych latach będą rozwijać inwestorzy
Polski rynek nieruchomości komercyjnych dynamicznie się rozwija. Napędza go głównie sektor biurowy i handlowy, które wciąż mają przed sobą bardzo dobre perspektywy. W porównaniu z rynkami zachodnimi w tyle wciąż pozostaje sektor hotelowo-turystyczny. Brak też dużych inwestycji w mieszkania na wynajem. W tym kierunku będą w kolejnych latach podążać inwestorzy – ocenia szef sprzedaży zagranicznej banku hipotecznego Deutsche Hypo.
– Najistotniejsza różnica pomiędzy rynkiem polskim a bardziej rozwiniętymi rynkami europejskimi polega na tym, że stosunkowo niewiele jest transakcji na rynku hotelowym i turystycznym. Czas tego segmentu dopiero nadejdzie. Powinien się do tego przyczynić znaczący wzrost ruchu turystycznego w Warszawie i w innych miastach regionalnych. Powstaje coraz więcej hoteli i ktoś te inwestycje musi sfinansować – mówi Thomas Staats, dyrektor Departamentu Sprzedaży Zagranicznej w banku Deutsche Hypothekenbank.
W pierwszym półroczu 2016 roku w inwestycje na polskim rynku hotelowym sięgnęły zaledwie 4 mln euro. Jednak w tym roku Polska awansowała na pozycję lidera regionu Europy Środkowo-Wschodniej zarówno pod względem wolumenu zainwestowanego kapitału, jak i liczby transakcji. W I półroczu br. sfinalizowano 16 transakcji na kwotę 350 mln euro. Dla porównania na najważniejszych rynkach hotelowych regionu CEE odnotowano łącznie 34 transakcje na ponad 700 mln euro – wynika z podsumowania firmy doradczej Cushman&Wakefield.
Polski rynek hotelowy wciąż jest w fazie rozkwitu. W latach 2006–2015 liczba turystów korzystających z usług hoteli wzrosła w Polsce o 86 proc., natomiast krajowa baza noclegowa zwiększyła się o 80 proc. – wynika z danych firmy doradczej Christie&Co.
Rynek wciąż jest chłonny, a dużo przestrzeni na nowe inwestycje jest szczególnie w segmencie budżetowym. Według GUS na koniec ubiegłego roku liczba skategoryzowanych hoteli w Polsce wyniosła 2450, a liczba pokoi – 126 tys. Tylko 14 proc. obiektów to hotele sieciowe, podczas gdy w innych krajach jest to średnio 30 proc. – zauważa firma doradcza EY („Poland. The real state of real estate”).
Najbardziej atrakcyjne rynki hotelowe to Warszawa, Wrocław, Trójmiasto czy Kraków, odwiedzany rokrocznie przez około 10 mln turystów. Tylko w ubiegłym roku krakowska baza hotelowa powiększyła się o pięć nowych inwestycji i ponad 520 pokoi.
– Sektorem, który w Polsce praktycznie nie istnieje – w porównaniu z rynkami zachodnimi – są mieszkania na wynajem. Chodzi o sytuację, gdy inwestorzy instytucjonalni kupują dużą działkę, budują kilkaset mieszkań i wynajmują je ludziom, którzy nie chcą mieć lokum na własność. Taki produkt jest w tej chwili praktycznie niedostępny, ale rynek będzie się rozwijał w tym kierunku w kolejnych latach – uważa Thomas Staats.
Dane Eurostatu pokazują, że raptem 5 proc. Polaków wynajmuje mieszkania na rynkowych zasadach. Rynek najmu jest słabo rozwinięty, co wynika głównie z faktu, że Polacy nadal wolą kupować niż wynajmować lokum – nawet jeżeli muszą się posiłkować kredytem hipotecznym. Ponad 80 proc. mieszkań w Polsce znajduje się w rękach prywatnych.
– Inwestycje w nieruchomości na wynajem są bezpieczne dla banków. To długoterminowy biznes, bardzo dochodowy, a jednocześnie obciążony niewielkim ryzykiem. Takie rozwiązania trzeba rozwijać też na rynku polskim – mówi Thomas Staats.
Deutsche Hypothekenbank jest bankiem hipotecznym, który specjalizuje się w finansowaniu nieruchomości komercyjnych oraz transakcjach na rynku kapitałowym. Prowadzi działalność od blisko 150 lat. W 2014 roku niemiecki gigant wszedł do Polski, uznając ją jeden z najbardziej perspektywicznych i najszybciej rosnących rynków nieruchomości komercyjnych w Europie.
– Koncentrujemy się na tradycyjnych sektorach, takich jak powierzchnie handlowe i biurowe. To są dla nas główne motory wzrostu. Dziś inwestycje w segmencie biur lekko wyhamowują, co wynika z faktu, że w ostatnich kilku latach pojawiło się wielu inwestorów instytucjonalnych, którzy zamierzają trzymać swoje inwestycje przez dłuższy czas. Stąd lekki spadek płynności w całym sektorze, ale nowych inwestycji nie brakuje. Warszawa ma dziś 5 mln mkw. powierzchni biurowych i jest sporo nowych umów, ale przedłużane są również te już istniejące. To główny czynnik napędzający rynek – mówi Thomas Staats.
Polska jest w tej chwili największym rynkiem i liderem Europy Środkowo-Wschodniej pod względem wolumenu transakcji na rynku nieruchomości komercyjnych – wynika z danych firmy doradczej EY. W ubiegłym roku ich wartość wyniosła blisko 4,6 mld euro – to najwyższy wynik od 2006 roku. W największym stopniu odpowiadają za to nieruchomości handlowe i biurowe.
W ubiegłym roku inwestorzy oddali też do użytku rekordową liczbę biur (ponad 900 tys. mkw.), a łączna dostępna na polskim rynku powierzchnia biurowa przekroczyła już 9 mln mkw. Zapotrzebowanie kreuje w głównej mierze sektor nowoczesnych usług dla biznesu (w Polsce działa już około tysiąca centrów BPO/SSC) – podaje EY.
Z kolei całkowite zasoby powierzchni handlowej wyniosły w I połowie tego roku około 11,2 mln mkw. Na koniec półrocza w budowie znajdowało się ok. 750 tys. mkw. centrów handlowych, z czego około połowa z terminem oddania do użytku przypadającym jeszcze w tym roku. Nasycenie powierzchnią centrów handlowych w Polsce na koniec półrocza wyniosło 293 mkw. na tysiąc mieszkańców i wciąż jest niższe niż w Europie Zachodniej. W tym samym okresie w aktywa handlowe zainwestowano 860 mln euro (dane Colliers)
Przedstawiciel Deutsche Hypo ocenia, że poza rynkiem biurowym i handlowym dobre perspektywy ma przed sobą również segment logistyczny. Ze względu na centralne położenie i coraz lepszą infrastrukturę drogową Polska jest bardzo atrakcyjna dla firm logistycznych. Na koniec ubiegłego roku łączna powierzchnia magazynowa przekraczała 11 mln mkw., a w budowie było kolejne 1,5 mln mkw. magazynów.
– Segment logistyczny rozwija się w całej Europie i próbujemy na tym zarabiać. W Polsce połączenia drogowe są coraz lepsze i będzie ich przybywać. Dzięki temu rozwijają się centra regionalne, takie jak Lublin, który może przyciągać coraz więcej inwestycji z sektora BPO. Bezrobocie jest bardzo niskie, zaczyna więc brakować utalentowanych pracowników, w związku z tym dla firm z sektora BPO bardzo ważne jest, by dotrzeć do uniwersytetów, do dobrze wykształconych ludzi. Niektóre miasta nie nadążają już z podażą pracowników, co powoduje konieczność rozbudowania sektora biurowego w innych miastach – mówi Thomas Staats.
Dołącz do dyskusji: