Nowości kinowe: Hawaje, Oslo, Widmo...
Skala ocen jak w szkole - od jednej do sześciu gwiazdek. Ocenia Robert Patoleta.
HAWAJE, OSLO ***
Wszyscy bohaterzy filmu żyją oddzielnie. Łączy ich silna wola przetrwania, bezradność wobec miłości i… śmierć.
W dniu 25 urodzin Leon (Jan Gunnar Roise) ma spotkać się z Asą (Evy Elise Kasseth Rosten), swoją miłością sprzed kilkunastu lat. Dziewczyna specjalnie z tej okazji przyjeżdża do Oslo. Nie wie o tym, że Leon posiada pewne zaburzenie – kiedy się czegoś przestraszy, zaczyna biec w szaleńczym pędzie przed siebie. Vidar (Trond Espen Seim), jego wierny przyjaciel i pielęgniarz ma prorocze sny w których dotyczące przyszłych zdarzeń. We śnie widzi., jak Leon ginie pod kołami karetki pogotowia. Kiedy się budzi, z przerażeniem stwierdza, że pacjent zestresowany spotkaniem z nie widzianą od lat dziewczyną, uciekł ze szpitala w którym przebywał. Postanawia go czym prędzej odszukać.
Po drodze natyka się na kartkę pogotowia w której rodzi się dziecko Frode (Stig Henrik Hoff) i Milli (Silje Torp Faeravaag). Radość małżeństwa nie trwa jednak długo. Lekarze oznajmiają, że maluch ma ciężką wadę serca i umrze w ciągu kilku dni. Zrozpaczeni rodzice decydują na przewiezienie noworodka do szpitala w Ameryce. Nie mają jednak pieniądzy na kosztowną operację.
Vidar poszukując przyjaciela spotyka dwóch nastolatków Mikkela (Benjamin Lonne Rosler) i Magne (Ferdinand Falsen Hiis). Pochodzący z domu dziecka chłopcy uciekli parze, która chciała ich adoptować. Nie wiedzą, że w tym samym czasie ich biologiczna matka postanawia popełnić samobójstwo.
Tymczasem z okazji urodzin Leona, z więzienia wychodzi jego brat Trygve (Aksel Hennie). Udaje, że przyjechał właśnie z Hawajów o których kiedyś obaj marzyli. Leon jeszcze nie wie, że brat narobi mu sporo kłopotów.
Film posiada zawiłą strukturę. Historie wszystkich bohaterów toczą się obok siebie. Nigdy jednak ściśle nie splatają się ze sobą. Gdyby jednak wyprostować całą opowieść i losy bohaterów opowiedzieć osobno, wyszłaby z tego szmira z pretensjami do wielkiej sztuki.
„Hawaje, Oslo” to przykład, jak trudno stworzyć liryczny obraz o życiu i śmierci nie podpierając się Freudem. Aktorzy na próżno dwoją się i troją. Film był kręcony w upalne lato, ale ma się odczucie, jakby to była surowa norweska zima. Mogło powstać arcydzieło, a powstało mało poruszająca, choć zgrabna produkcja.
SHUTTER – WIDMO **1/2
Co to za widmo, które w połowie filmu zamiast strachu wzbudza odruch ziewania?
Młody fotograf Tun (Ananda Everingham) i jego dziewczyna Jane (Natthaweeranuch Thongmee) wracają w nocy samochodem ze spotkania ze znajomymi. Nagle ni stąd, ni zowąd pod koła ich pojazdu wpada dziewczyna. Przerażeni młodzi ludzie nie decydują się pomóc leżącej na jezdni i uciekają z miejsca wypadku. Niedługo potem chłopak obserwuje dziwne białe smugi na wykonanych przez siebie zdjęciach. Tun i Jane zaczyna prześladować widmo potrąconej przez nich dziewczyny (Achita Sikamana)…
Kino azjatyckie specjalizuje się w produkcjach wzbudzających dreszcz strachu. Za niewielkie pieniądze tworzone są filmy potrafiące zainteresować Hollywood. Jednak twórcy „Widma” za bardzo przejęli się sukcesem „Kręgu” i postanowili bezlitośnie skopiować ten najbardziej znany japoński horror. Oglądając „Widmo” co chwilę przeżywamy deja vu. Znajomy wydaje się motyw fotografii na pierwszy rzut oka wyglądających na uszkodzone, a naprawdę pełnych zjaw. Sam upiór jest taki sam jak postać dziewczyny-ducha zabijającej w „Kręgu”.
Konstrukcja scenariusza jest zła, nieskładna, nie posiadająca rytmu. W rezultacie film nie trzyma napięcia. Twórcy nie potrafili pokazać o co im chodzi. Rezultat jest taki, że w połowie zaczynamy się nudzić i wiercić na fotelach niecierpliwie czekając końca. Na dodatek wlokące się zakończenie okazuje się zwykłą zapchaj dziurą.
DZIELNICA!
Utrzymana w stylistyce „South Park” opowieść o dwóch rywalizujących gangach z budapesztańskiego getta. Podstawą fabuły jest zdeformowana historia o nieszczęśliwej miłości Romea i Julii. Cała akcja toczy się w ponurych dzielnicach Budapesztu.
„Dzielnica!” opowiada o dzieciakach pochodzącyh z dwóch rywalizujących gangów w dotkniętej biedą, multietnicznej dzielnicy w Budapeszcie. Ricsi Lakatos, nastoletni syn miejscowego cygańskiego bossa zakochuje się w Julice Csorbie, córce węgierskiego bossa dzielnicy. Po otrzymaniu rady od swego zrzędliwego dziadka ("Najpierw musisz zdobyć pieniądze. Kiedy zdobędziesz pieniądze, zdobędziesz władzę. Kiedy zdobędziesz władzę, zdobędziesz kobietę"), Ricsi decyduje, że jest to metoda na zdobycie ukochanej. Gromadzi więc wszystkie dzieciaki z obu gangów i przedstawia im genialny pomysł szybkiego wzbogacenia się…
(vivarto)
MONACHIUM ****
Steven Spielberg w swoim nowym filmie pokazał zemstę na prowodyrach zamachu terrorystycznego podczas olimpiady w Monachium. Podejmując tak karkołomny temat, pragnął nadać wymiar uniwersalny bezsensowi konfliktu izraelsko-palestyński. Prawie mu się udało.
W 1972 r. poczas igrzysk olimpijskich w Monachium doszło do zamachu terrorystycznego. Członkowie ekstremistycznej palestyńskiej organizacji Czarny Wrzesień wzięli 11 sportowców izraelskich jako zakładników. Podczas policyjnej akcji odbicia zginęło ośmiu z grupy sportowców. Tragedię transmitowaną przez telewizję zobaczył cały świat.
Rząd izraelski na czele z premier Goldą Meir (Lynn Cohen) postanowił wziąć odwet na sprawcach pokazując Palestynie, że nie zamierza darować tak wielkiego aktu przemocy wobec swoich obywateli. Poprzez oficera Mossadu Ephraima (Geoffrey Rush) wynajął młodego członka Mossadu Avnera (Eric Bana), aby ten zamordował Palestyńczyków odpowiedzialnych za zamach. Avner stanął na czele grupy do której należało czterech „przypadkowych” mężczyzn: Steve, kierowca z RPA (Craig David), niemiecki Żyd Hans (Hanns Zischler), Robert, specjalista od materiałów wybuchowych z Belgii (Matthieu Kassovitz) oraz Carl, którego zadaniem było usuwanie niewygodnych śladów (Ciaran Hinds). W takim międzynarodowym towarzystwie Avner zostawił ciężarną żonę i wraz ze swoją grupą wykonywał wyroki poszukując Palestyńczykach w całej zachodniej Europie.
Po usunięciu sześciu osób z przezkazanej mu listy, zaczął wątpić czy aby naprawdę jest to czyn patriotyczny, czy raczej ponure szaleństwo. Tęsknota za spokojnym rodzinnym życiem zmieniła się w obawę o życie żony i małej córeczki.
Film nastręcza sporo problemów. Jest świetnie zagrany i perfekcyjnie wyreżyserowany. Sam temat wzbudzający liczne kontrowersje okazał się ciężki w podejściu. Myśl przewodnia filmu brzmi - zemsta jest bezsensowna i na dłuższą metę nic nie daje. Takie motto można podłożyć do wielu innych sytuacji nie mających bezpośredniego związku z obecnymi wydarzeniami (tak jak w niedawno wprowadzonym filmie „Witaj, nocy”).
Trudno się oprzeć myśli, że Spielberg wybierając kontrowersyjny i palący temat – terroryzm i aktualny polityczny konflikt, chciał dodatkowo zwrócić uwagę na swój film. Od razu został oskarżony o to, że sam będąc Żydem, stawia Izraelczyków w gorszym świetle niż Palestyńczyków. Reżyser doskonale wie, że całe zamieszanie przełoży się na większą popularność filmu. Ale czy naprawdę o to powinno chodzić w dobrym kinie z ambitnym przesłaniem?
BALLADA O JACKU I ROSE ****
Subtelna opowieść o ojcu i córce izolujących się od cywilizacji, o dojrzewaniu i związanych z tym dramatycznych zmianach w ich życiu.
Jack Slavin (jak zwykle świetny Daniel Day-Lewis) i jego nastoletnia córka Rose (Camilla Belle) mieszkają z dala od ludzi na dziewiczej wyspie wśród lasów, łąk i mokradeł. Jack, chociaż odziedziczył po ojcu majątek, był kiedyś skromnym hippisem i nadal wyznaje dawne romantyczne zasady. Buntuje się przeciw budowaniu osiedli na wyspie pragnąc jak najdłużej zachować jej nienaruszony stan. Rose, odkąd odeszła jej matka, wychowywana jest jedynie przez ojca. Oboje zdają sobie sprawę, że ich sielankowe życie dobiega końca. Jack jest ciężko chory. Postanawia sprowadzić swoją kobietę (Catherine Keener) wraz z jej dwoma synami Tahddiusem (Paul Dano) i Rodney’em (Ryan McDonald) do domu. Chce, aby Rose miała kogoś, kiedy jego zabraknie. Nie ma jednak pojęcia w którą stronę zajdzie ten ryzykowny eksperyment.
Niedawno na ekrany kin wszedł „Ojciec i syn”, film poruszający temat miłości pomiędzy rodzicem i dorastającym dzieckiem. W podobnym, choć bardziej realistycznym i dramatycznym tonie ujęta jest „Ballada o Jacku i Rose”. Pomimo tego, to swoista bajka w której mała dziewczynka staje się kobietą, wybiera własną drogę i mimo przeszkód postanawia iść własnym życiem bez pomocy ojca.
Jack świadomie odcina siebie i córkę od „zgubnego” i pełnego niebezpieczeństw świata. Zdaje sobie jednak sprawę, że Rose dorasta, a świat się zmienia. Dziewczyna początkowo jest nieufna i „dzika” w stosunku do ludzi, z czasem dorasta i zaczyna podejmować nie zawsze przemyślane, ale zawsze własne decyzje.
Film ma specyficzny klimat, w którym swojska idylla miesza się z emocjami nasiąkniętymi dramatycznymi wydarzeniami. Aż trudno nie zaprosić do kina na tę piękną nostalgiczną balladę.
SIOSTRY ****
Większość ostatnio wprowadzanych komedii zniechęca do oglądania po pięciu minutach. Ta jest wyjątkiem.
Maggie (Cameron Diaz) jest atrakcyjną, ale głupią i lekkomyślną blondynką. Nie ukończyła szkoły, w żadnej pracy nie zagrzała długo miejsca. Nie pozbawiona jest swoistego sprytu – potrafi wykorzystywać mężczyzn, a żyje z pieniędzy, które podbiera członkom rodziny. Jej siostra Rose (fantastyczna Toni Collette) jest zupełnie inna. Pracuje jako prawniczka w dużej kancelarii adwokackiej. Prowadzi ustabilizowane, lecz samotne życie. Czuje się nieatrakcyjna. Na dodatek spada jej na głowę niesforna Maggie, robiąc w jej życiu dosłownie i w przenośni niezły bałagan.
Maggie podrywa szefa swojej siostry. Rose wcześniej miała na niego chrapkę, więc w tym momencie cierpliwość prawniczki kończy się. Wyrzuca Maggie ze swojego mieszkania. Dziewczyna wyjeżdża na Florydę do babci (Shirley MacLaine – klasa sama w sobie) opiekującej się staruszką w pensjonacie pogodnej starości. Od babci, której wcześniej nie znała, dowiaduje się o szczegółach rodzinnej tragedii. Tymczasem Rose porzuca pracę w kancelarii i postanawia odmienić swoje życie.
Trzeba pochwalić twórców filmu za dojrzałe podejście do tematu oraz zmysł trafnej obserwacji. W przypadku tej produkcji wyświechtany slogan „to takie życiowe” nie razi sztucznością. Co prawda, film kończy się typowym happy endem, ale dzięki odtwórczyniom głównych ról, ogląda się go znakomicie.
ZEJŚCIE ****
Udany horror – straszy i zastanawia.
Sarah (Shauna MacDonald) wraz z koleżankami lubi uprawiać sporty w ekstremalnych warunkach dzikiej przyrody. Podczas powrotu z jednej z takich wypraw, w wypadku samochodowym ginie jej mąż i ukochana córeczka. Od tej pory kobieta próbuje wrócić do równowagi. Aby zapomniała o nieszczęściu, jej pięć przyjaciółek pod dowództwem rezolutnej Juno (Natalie Mendoza), organizuje eskapadę do mało znanych jaskiń Borneham. Podczas wyprawy zostaje zasypane jedyne znane wyjście z grot. W trakcie, kiedy szukają ratunku, Sarah z przerażeniem zauważa, że nie są same…
Do końca nie wiadomo, czy szaleństwo, które się później wydarza jest rzeczywiste, czy podyktowane zbiorową halucynacją zrozpaczonych kobiet.
DOWÓD
Historia tajemniczej młodej kobiety udręczonej przeszłością swego ojca, a także cieniem własnej przyszłości.
W przeddzień swoich dwudziestych siódmych urodzin spokojne życie Catherine (Gwyneth Paltrow) diametralnie się zmienia. Przez długie lata zajmowała się swym wspaniałym lecz niezrównoważonym ojcem Robertem (Anthony Hopkins), geniuszem matematycznym. W związku z jego śmiercią nagle pojawia się raczej mocno pragmatyczna siostra Claire (Hope Davis) oraz Hal (Jake Gyllenhaal), były student jej ojca, który w 103 notesach Roberta ma nadzieję na odnalezienie cennych materiałów.
Stawiając czoła uczuciom Hala oraz stanowczym planom Claire dotyczącym jej własnego życia, dąży do rozwikłania tego najbardziej nurtującego ze wszystkich problemu: ile geniuszu, a ile szaleństwa odziedziczyła po ojcu?
(spinka)
Robert Patoleta
www.patoleta.pl
Dołącz do dyskusji: Nowości kinowe: Hawaje, Oslo, Widmo...