„FUBAR” czyli pierwszy serial z główną rolą Arnolda Schwarzeneggera. Recenzja nowości Netfliksa
Sylvester Stallone z powodzeniem występuje w produkcji „Tulsa King”, a Arnold Schwarzenegger depcze mu po piętach i debiutuje z pierwszym serialem w swojej karierze. „FUBAR” Netfliksa to komedia sensacyjna, która nie rewolucjonizuje gatunku, ale na pewno przyciągnie przed ekrany miliony widzów.
W epoce recyklingu, która objawia się wznowieniami, reaktywacjami i rebootami, przyszła kolej na powroty gwiazdorów kina akcji lat 80. i 90. Skoro Sylvester Stallone w roli członka nowojorskiej mafii, niejakiego Dwighta Manfrediego, święci triumfy w serialu „Tulsa King”, dostępnym na SkyShowtime, Netflix wpadł na pomysł, żeby „przygarnąć” Arnolda Schwarzeneggera, zanim inna platforma go wyprzedzi. I tak powstał serial „FUBAR” opowiadający historię agenta CIA, który marzy o tym, żeby w końcu przejść na emeryturę.
Pierwszy serial Arnolda Schwarzeneggera
Arnold Schwarzenegger to aktor z najbardziej wyrazistym i konsekwentnym wizerunkiem filmowym, którego przez dekady nie zmienił. Występował w rolach egzekutorów prawa w dwóch wersjach – serio („Terminator”, „Predator”, „Komando”) i z przymrużeniem oka („Gliniarz w przedszkolu”). „FUBAR” (F*cked Up Beyond All Repair oznacza sytuację beznadziejną, bez wyjścia) to ten drugi przypadek.
W pierwszych sekundach serialu Nicka Santora poznajemy 65-letniego (bohater jest młodszy od aktora o 11 lat, ale nie widać tego, ponieważ Schwarzenegger wciąż jest w świetnej formie fizycznej) Luke’a Brunnera, który realizuje swoją ostatnią misję. Po niej planuje w końcu ułożyć swoje życie na emeryturze. Mimo że z żoną rozwiódł się 15 lat temu, dopiero teraz będzie miał czas, żeby próbować się z nią pogodzić. Wszystko, co prywatne planuje załatwić „na emeryturze”. Jak sądzicie, czy to się uda?
Oczywiście, że nie, bo na bohatera czeka kolejne wielkie zadanie, które będzie musiał zrealizować. W terenie zaginęła inna agentka CIA i tylko Brunner może ją ocalić. A gdy już się spotkają, na jaw wyjdzie dużo prywatnych historii. „FUBAR” nie udaje, że jest czymś więcej niż tylko komedią sensacyjną odcinającą kupony od popularności Schwarzeneggera. Od pierwszego odcinka, akcja serialu wrzuca nas w historie typowe dla łopatologicznego kina akcji. Jeśli oglądaliście „Prawdziwe kłamstwa” Jamesa Camerona z 1994 roku, to znajdziecie wiele podobieństw.
Dobrze znany bohater
Netflix nie chce stawiać na nowe rozwiązania, ale oferuje widowni, to co już zna i lubi, dlatego Schwarzenegger po raz kolejny wciela się w dobrze znaną postać – osiłka o gołębim sercu, który złoczyńcom wymierza sprawiedliwość, a rodzinie i bliskim uchyli nieba kiedy tylko znajdzie czas. Część widzów na pewno będzie zaskoczona tym, że „FUBAR” powstał, ponieważ nie wnosi nic nowego do współczesnego pejzażu serialowego, ale czy „Nocny agent” wnosi? A jednak oglądany jest nieprzerwanie od kilkunastu tygodni mimo fabuły sypiącej się niczym domek z kart. Podobnie będzie z tym serialem, dla fanów gwiazdora oznacza to miły powrót do przeszłości, a dla widzów szukających akcji pozbawionej niuansów i niejednoznaczności, okazję, żeby odpocząć przed telewizorem. Jedynym godnym odnotowania novum jest występ Monicki Barbaro w roli Emmy, córki Luca, ale scenariusz nie daje jej zbyt wielu okazji do wykazania się.
Agenci i nowe technologie
Luke Brunner w swoich działaniach w terenie wspierany jest przez agentów, którzy stoją przy wielkim ekranie i pomagają mu rozwiązywać wszelkie technologiczne trudności. Przypomina to seriale z lat 90., kiedy twórcy pokazywali, jak wyobrażają sobie rewolucję cyfrową. I tak np. trzydzieści lat temu w „Brygadzie Acapulco” agenci byli kierowani przez speców od elektroniki i technologii, a dzisiaj w serialu „FUBAR” twórcy stosują ten sam trik, dzięki któremu bohater grany przez Schwarzeneggera unika wpadki, bo ratują go koledzy stojący przed wielkim ekranem lokalizującym aktywność każdego uczestnika zdarzeń. Nie wiadomo, co dokładnie robią, ani jak to działa, ale liczy się efekt końcowy. Muszą mówić dużo i skomplikowanie, to robi wrażenie. Stare, ale jare.
Ciąg dalszy nastąpi?
W serialu fabuła jest bardzo pretekstowa, chodzi o to, aby pokazać efektowne sceny walki, pościgów i strzelanin, a finał jest rozpisany tak, żeby zmieściło się wszystko, co w klasycznym filmie akcji, czyli pokonanie głównej trudności i wydostanie z pułapki kogoś bliskiego głównemu bohaterowi, odetchnięcie z ulgą i skupienie się na sprawach prywatnych, ostatni atak i odparcie go. Nie ma w tym wielkiej tajemnicy, ale serial kończy się w sposób otwarty, co daje dużą szansę na kontynuację. A jeśli w oknie pomiarowym Netfliksa, czyli w ciągu najbliższych 28 dni „FUBAR” będzie się oglądał tak dobrze, jak „Nocny agent”, albo chociaż w połowie tak dobrze, to możemy być spokojni o kontynuację. Rzecz dla koneserów gatunku i miłośników powrotów do estetyki kina akcji lat 80. i 90.
Serial „FUBAR” dostępny jest na platformie Netflix.