Janusz Daszczyński chce 202 tys. zł od Telewizji Polskiej za zwolnienie bez okresu wypowiedzenia
Poprzedni prezes Telewizji Polskiej Janusz Daszczyński pozwał firmę o 201,8 tys. zł odkodowania i świadczeń w związku z rozwiązaniem z nim umowy o pracę na początku 2016 roku. Sprawa wróciła właśnie do Sądu Okręgowego, po tym jak Sąd Najwyższy odmówił zajęcia stanowiska w niej.
Janusz Daszczyński był prezesem Telewizji Polskiej od lipca 2015 roku do początku stycznia 2016 roku. Został wybrany w konkursie przeprowadzonym przez radę nadzorczą firmy (jego powołanie na stanowisko zaakceptował poprzedni skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji).
Daszczyński przestał pełnić funkcję prezesa TVP po wejściu w życie tzw. małej nowelizacji ustawy medialnej, na mocy której wygasły mandaty poprzednich władz spółek mediów publicznych, a nowe powołał minister skarbu państwa. 8 stycznia prezesem TVP został mianowany Jacek Kurski, a wiceprezesem - Maciej Stanecki (obaj nadal pełnią te funkcje, Kurski wygrał konkurs na prezesa TVP przeprowadzony jesienią 2016 roku przez Radę Mediów Narodowych).
Daszczyńskiemu przyznano 62 tys. zł odszkodowania
Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, Janusz Daszczyński skierował pozew przeciw Telewizji Polskiej dotyczący okoliczności, w jakich firma pożegnała się z nim. W dniu powołania nowych członków zarządu TVP Daszczyński nie dostał żadnego dokumentu potwierdzającego odwołanie go z funkcji prezesa i wypowiedzenie umowy o pracę. Trzy dni później przekazano mu świadectwo pracy, w którym zaznaczono, że umowa została rozwiązana „w związku z upływem czasu, na który była zawarta”.
Były prezes TVP nie zgadza się z takim uzasadnieniem. Podkreśla, że został powołany przez radę nadzorczą firmy na czteroletnią kadencję. Złożył pozew przeciw nadawcy, domagając się zapłaty 201,8 tys. zł, w tym 15,2 tys. zł wynagrodzenia za cały styczeń, 124,4 tys. zł za sześć miesięcy okresu wypowiedzenia oraz 62,2 tys. zł odszkodowania za bezprawne ustanie stosunku pracy.
W grudniu ub.r. Sąd Rejonowy wydał orzeczenie przyznające Daszczyńskiemu jedynie odszkodowanie (w kwocie wnioskowanej w pozwie) za niezgodne z prawem ustanie stosunku pracy. Telewizja Polska odwołała się od wyroku, a rozpatrujący apelację Sąd Okręgowy w Warszawie skierował pytanie do Sądu Najwyższego, czy z tzw. małej nowelizacji ustawy medialnej mogą wynikać roszczenia odszkodowawcze związane z wygaśnięciem stosunku pracy
Na początku listopada Sąd Najwyższy odmówił podjęcia uchwały na ten temat. W konsekwencji Sąd Okręgowy we własnym zakresie będzie musiał ocenić zasadność powództwa byłego prezesa TVP.
Telewizja Polska nie komentuje tego procesu. - W razie potrzeby pójdę do Trybunału w Strasburgu, bo sprawa dotyczy nie tylko mnie, ale i innych osób bezprawnie zwolnionych z TVP - powiedział natomiast Janusz Daszczyński „Dziennikowi Gazecie Prawnej”.
Rewolucja personalna w TVP
Krótko przed powołaniem nowego zarządu Telewizji Polskiej ze swoich stanowisk w firmie zrezygnowali Piotr Radziszewski (dyrektor TVP1), Jerzy Kapuściński (dyrektor TVP2), Katarzyna Janowska (dyrektor TVP Kultura), Tomasz Sygut (dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej) i Ewa Ger (dyrektor kadrowa TVP). Janusz Daszczyński przyjął wszystkie te rezygnacje.
Od stycznia 2016 roku TVP rozstała się z wieloma dziennikarzami i menedżerami. Ze zdecydowaną większością pożegnano się za porozumieniem stron.
Na koniec ub.r. w firmie było 2 657 pracowników etatowych, o 7,1 proc. mniej niż rok wcześniej. Członkowie zarządu firmy zarabiali 25,6 tys. zł miesięcznie, a doradcy zarządu, dyrektorzy i wicedyrektorzy - po ok. 20 tys. zł.
Janusz Daszczyński po rozstaniu z TVP wrócił do pracy w Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych jako wicedyrektor ds. finansów i logistyki. W lipcu 2016 roku był rekomendowany przez senatorów Platformy Obywatelskiej jako kandydat na członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W głosowaniu większe poparcie uzyskała Teresa Bochwic popierana przez PiS.
Dołącz do dyskusji: Janusz Daszczyński chce 202 tys. zł od Telewizji Polskiej za zwolnienie bez okresu wypowiedzenia