Zwolnienia w Agorze. "Szefowie Gazety Wyborczej opowiadali nam bajki"
- Wszyscy byliśmy w szoku, bo nic nie zapowiadało tych zwolnień. Nic i nikt na nie nas nie przygotował. Jarosław Kurski na spotkaniach z dziennikarzami „Wyborczej” wręcz obiecywał, że póki on jest naczelnym nie będzie zwolnień – opowiada w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bartosz Józefiak, reporter i członek związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza. I dodaje: Jeśli reszta pensji pozostanie na tym samym poziomie, to właśnie obserwujemy pogrzeb „Wyborczej”
We wtorek Agora poinformowała, że w ramach zwolnień grupowych zamierza pożegnać się z maksymalnie 190 pracownikami z pionów prasy i internetu (to 14,15 proc. wszystkich pracowników zatrudnionych w spółce). Zwolnienia mają zostać przeprowadzone do końca marca.
„Przyczyną zamierzonego zwolnienia grupowego w obszarze Prasa Cyfrowa i Drukowana są czynniki rynkowe wynikające ze stałego trendu spadkowego sprzedaży prasy drukowanej związanego z odpływem czytelników do innych kanałów komunikacji, natomiast w obszarze Internet przyczyną jest wyraźne pogorszenie przychodów ze sprzedaży reklam w modelu open market oraz wzrost pozycji platform globalnych” - wyliczyła Agora w komunikacie.
W kolejny wtorek ruszyć ma kolejna tura rozmów związków z zarządem. - W międzyczasie planujemy się spotkać w szerszym gronie trzech związków. Spokojnie sobie prowadzimy tę naszą partię szachów między związkami a zarządem, ale do finału jeszcze daleka droga – zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bartosz Józefiak, reporter współpracujący m.in. z „Dużym Formatem”, dodatkiem reporterskim do „Gazety Wyborczej” i członek działającego w Agorze związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza.
Józefiak: Nic i nikt nas nie przygotował na zwolnienia
Józefiak opowiedział nam, jak w redakcji przyjęto wieści o planowanych cięciach. - Odbyłem we wtorek mnóstwo rozmów z pracownikami „Gazety Wyborczej”: zarówno członkami związku, jak i nienależącymi. Wszyscy byliśmy w szoku, bo nic nie zapowiadało tych zwolnień. Nic i nikt na nie nas nie przygotował. Jarosław Kurski na spotkaniach z dziennikarzami „Wyborczej” wręcz obiecywał, że póki on jest naczelnym nie będzie zwolnień – podkreśla.
- Nie jest prawdą, że mówiłem, iż nie będzie zwolnień grupowych – ripostuje Jarosław Kurski, do niedawna pierwszy wicenaczelny „Wyborczej” (od początku roku funkcję tę pełni Roman Imielski). - Mówiłem, że nie będzie zwolnień grupowych dopóki ja będę pierwszym zastępcą redaktora naczelnego. Na tym stanowisku przeciwstawiłem się zwolnieniom grupowym w redakcji. Miałem na to wpływ rok temu, kiedy doszło do zwolnień w pionie wydawniczym. Wtedy zwolniono kilkadziesiąt osób z działu sprzedaży, ale nie było zwolnień w redakcji. Wypowiedź Józefiaka jest niesprawiedliwa i sprzeczna z faktami. To nie redakcja odpowiada za zwolnienia, tylko właściciel i wydawca, czyli Agora – dodaje Kurski.
- Nigdy nie mówiłem, że nie będzie zwolnień w redakcji. Sytuacja jest trudna, dla nas też – mówi Roman Imielski. Czy nikt z kierownictwa nie obiecywał zespołowi, że zwolnień nie będzie? - Byłoby to nieodpowiedzialne. Zawsze są jakieś ruchy kadrowe – zaznacza Imielski.
- Przez ostatni rok czy dwa szefowie „Wyborczej” opowiadali nam bajki, jak to się fantastycznie rozwija firma, jak będziemy rośli po wydzieleniu jako nowa spółka – kontynuuje Józefiak. - W grudniu Jarosław Kurski wysłał nam jeszcze ckliwego maila, w którym dziękował za obronę demokracji. Teraz ten bałagan pozostaje na barkach pierwszego zastępcy redaktora naczelnego Romana Imielskiego i innych zastępców – zaznacza związkowiec.
Kącki a zwolnienia
- Ludzie są załamani i rozgoryczeni, czują się oszukani. Tym bardziej, że w weekend wydarzyła się sprawa Kąckiego – dodaje Józefiak. Przypomnijmy: 5 stycznia na Wyborcza.pl ukazał się autobiograficzny tekst reportera i redaktora dodatku „Wolna Sobota” Marcina Kąckiego pod tytułem „Moje dziennikarstwo - alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem”. Opisał w nim trudne momenty ze swojego życia – biedę, traumę rodzinną po śmierci starszego brata, wymagające warunki swojej pracy dziennikarskiej i pisania książek, wieloletnie uzależnienie od alkoholu, problemy zdrowotne i rodzinne, a także liczne relacje z kobietami.
W sobotę do eseju Kąckiego odniosła się Karolina Rogaska z „Newsweek Polska”, w facebookowym wpisie wyznała, że była ofiarą molestowania przez reportera. „Wyborcza” przeprosiła i tekst usunęła, a Kącki został zawieszony.
- Te sprawy są tylko pozornie rozbieżne. Dlaczego doszło do publikacji tego tekstu? Moim zdaniem nie było prawidłowej redakcji – ocenia związkowiec z Inicjatywy Pracowniczej. - Ludzie czytali tekst, ale nie było pracy redakcyjnej. To kobyła na pięćdziesiąt tysięcy znaków. Powinien ktoś usiąść z Kąckim, ten tekst powinien być o czymś, a był o wszystkim i o niczym. Taka publikacja nie powinna się pojawić w medium, które aspiruje do bycia jednym z najbardziej opiniotwórczych w Polsce – podkreśla.
Józefiak mówi, że w „Wolnej Sobocie” pracuje czterech redaktorów, z czego jeden był autorem tekstu. - Kto miał go sprawdzić? Nad takim tekstem pracuje się miesiąc, dopieszcza się go. Jeżeli w piątek „Wyborcza” w ten sposób strzela sobie w kolano, a we wtorek zarząd informuje, że zwolni niemalże co czwartego pracownika redakcji, zapewniając jednocześnie, że nie spadnie jakość, to ja nie wiem, w jakiej szkole biznesu oni się uczyli – ocenia reporter.
I dodaje, że decyzje o zwolnieniach sprawią jedynie, że „wtop jak z Kąckim będzie nie mniej, tylko więcej”. - Chciałbym, żeby ktoś nam powiedział, w którą stronę zmierza gazeta. Czy będziemy puszczali bzdury bez żadnej redakcji, każdy będzie mógł napisać wszystko, czy idziemy mocniej w stronę poważnego dziennikarstwa. Jeśli zarząd zwalnia tyle osób, to nie mam silnej wiary, że postawimy głównie na jakościowe dziennikarstwo – mówi Józefiak.
„Właśnie obserwujemy pogrzeb »Wyborczej«”
- Część odpowiedzialności za tę sytuację spada na Jarosława Kurskiego, wydawcę i zarząd, którzy nie umieli zarządzać gazetą i postawili na medium tożsamościowe. A kto poniesie konsekwencje? My, pracownicy – przewiduje związkowiec. - Chciałbym, żeby nasi przełożeni mieli odwagę przyjść i powiedzieć nam w twarz: „przepraszamy, to także nasza wina, to my nie umieliśmy zarządzać gazetą i w związku z tym ta i ta osoba obetnie sobie pensję o osiemdziesiąt procent albo poda się do dymisji w ramach solidarności ze zwalnianymi”. To byłoby uczciwie postawienie sprawy i przyznanie się do winy. Ale oczywiście nie żyjemy w bajce, to się nie wydarzy. Oni nie poniosą żadnych konsekwencji z powodu tego, że redakcja przestaje być poważna. Co pokazują wydarzenia minionego weekendu – przypomina.
Co mógłoby zdaniem Józefiaka zrobić teraz kierownictwo gazety? - Chciałbym, żeby za zwolnieniami stał plan, że reszta zespołu dostanie podwyżki i wyżyłujemy gazetę na najwyższe poziomy. Jeśli reszta pensji pozostanie na tym samym poziomie, to właśnie obserwujemy pogrzeb „Wyborczej”. Nie da się robić poważnej gazety zmniejszając o jedną czwartą załogę, a resztę pozostawiając w stanie emocjonalnego rozedrgania. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak przy mniejszej liczbie ludzi zrobić lepszy produkt. A wydarzenia ostatnich dni wprawiły wszystkich w stan emocjonalnie trudny – mówi.
- Od lat słyszymy, że na rynku jest trudna sytuacja. A jednak Onet mocno inwestuje w dział premium, Wirtualna Polska inwestuje w dobre wartościowe dziennikarstwo, rozwija się OKO.press. Po to były zmiany w layoucie, po to biorą pieniądze naczelni i zarząd, żeby tę sytuację przezwyciężyć. Ja biorę pieniądze za to, żeby dostarczyć dobrze napisany tekst z ciekawymi bohaterami. Oni biorą pieniądze za to, żeby ta firma hulała – podsumowuje Józefiak.
Zwolnienia grupowe w Agorze i Heliosie ponad rok temu
W listopadzie i grudniu 2022 roku Agora rozstała się - w ramach zwolnień grupowych i programu dobrowolnych odejść - z ok. 80 pracownikami z segmentu prasowego i internetowego. Ze spółką pożegnały się m.in. szefowa działu Foto i Agencji Wyborcza.pl Beata Łyżwa-Sokół oraz dziennikarka ekonomiczna „Gazety Wyborczej” Adriana Rozwadowska, która o swoich motywacjach opowiedziała portalowi Wirtualnemedia.pl.
Równocześnie z sieci kinowej Helios zwolniono ok. 50 pracowników, a w efekcie nieprzedłużania wybranych umów i nieobsadzaniu wakatów ubyło jeszcze 16 etatów. Agora szacowała, że na zwolnienia wyda ok. 3,6 mln zł, a od 2023 roku roku dzięki mniejszemu zatrudnieniu będzie oszczędzać ok. 6,7 mln zł rocznie.
W grupie Agora 2,6 tys. etatów
Na koniec trzeciego kwartału ub.r. zatrudnienie stałe w całej grupie kapitałowej Agora wynosiło 2 584 etaty, z czego 359 etatów przypadało na Eurozet, którego kontrolny pakiet firma przejęła w lutym ub.r. Grupa Agora na wynagrodzenia i świadczenia pracownicze wydała prawie 19 proc. więcej niż przed rokiem, spadek nastąpił jedynie w pionie prasowym.
W sprawozdaniu Agora zaznaczyła, że w 2024 roku istotnymi czynnikami dla niej będą presja płacowa i wzrost płacy minimalnej. Z początkiem stycznia minimalne wynagrodzenie brutto wzrośnie z 3 600 zł do 4 242 zł miesięcznie, a minimalna stawka godzinowa - z 23,50 zł do 27,70. W przypadku Agory ma to znaczenie dla wielu pracowników kin Helios i burgerowni Pasibus.
Czytaj też: 49 proc. Eurozetu będzie kosztować Agorę minimum 38,75 mln euro
W trzecim kwartale br. grupa Agora zwiększyła przychody o 36 proc. do 363,5 mln zł, głównie dzięki wzrostowi o prawie połowę wpływów kin Helios. Strata netto firmy zmalała z 24,5 do 13,1 mln zł.
Dołącz do dyskusji: Zwolnienia w Agorze. "Szefowie Gazety Wyborczej opowiadali nam bajki"