Influencerki promują trujące grzyby w sieci. "Dopiero się rozkręcam!"
Sezon na grzyby w pełni, więc w social mediach przybywa wpisów na temat ich zbierania. Wykorzystują to influencerzy, którzy zaczęli promować zbieranie i spożywanie grzybów trujących. I chociaż mają świadomość, że jest to nieodpowiedzialne raczej nie zamierzają z tego rezygnować, bo wiedzą, że kontrowersje rozchodzą się zdecydowanie szerzej niż materiały merytoryczne. - Pozycja influencerów wynika z liczby i zaangażowania śledzących ich społeczności. Szkodliwe treści, promowanie postaw zagrażających zdrowiu lub życiu powinno stanowić czerwoną flagę dla fanów i marketingowców, szukających ambasadorów dla swoich brandów - uważa Urszula Podraza, ekspertka od doradztwa komunikacyjnego.
Kilka dni temu influencerka Hanusia Wielka, która ma kilkaset tys. obserwujących na swoich profilach na TikToku i Instagramie zamieściła nagranie z wycieczki na grzyby. Z tych, które znalazła w lesie zrobiła jajecznicę i pokazała, jak ją zjada.
Okazało się jednak, że grzyby dodane przez nią do jajecznicy to nie kurki (które myślała, że zbiera), ale trujące lisówki.
@hanusiawielka #hanusia #hanusiawielka #grzybobranie #grzyby #grzyby2022 ♬ dźwięk oryginalny - H A N U S I A 🧚🏻♀️
Obecnie film z opisem “Hanusia robi jajecznicę z kurkami” wciąż jest dostępny na TikToku i ma ok. 1,6 mln wyświetleń.
W sieci zawrzało, temat podchwyciła większość mediów wskazując przede wszystkim na nieodpowiedzialne zachowanie autorki filmu. Ta wreszcie zabrała głos przyznając, że jej film był prowakacyjny I humorystyczny. Stwierdziła, że "płynący z niego plot twist i ironia dla mnie i mojej społeczności były oczywiste. (...) Negatywna narracja i manipulacja filmem ze strony mediów sugeruje, jakobym zachęcała moich widzów do jedzenia trujących grzybów. (...) Na filmie widać dwa talerze, ponieważ finalnie, według tytułu filmu - została przeze mnie przyrządzona i spożyta jajecznica z kurkami". Przyznała też, że zjadła jajecznicę z drugiego talerza, z kurkami, nie z lisówkami. Stwierdziła też, że miała dobre intencje.
"Dopiero się rozkręcam!"
Mniej więcej w tym samym czasie inna blogerka i TikTokerka zamieściła na Facebooku wpis o jedzeniu muchomora czerwonego opatrzony jej zdjęciem z tym grzybem. Napisała tam: "Dzisiaj rozpoczęłam nową przygodę w moim życiu. Związana jest ona ze zbieraniem, suszeniem, a następnie - jedzeniem muchomora. Większość moich znajomych je te magiczne grzyby regularnie i od wielu lat, a ja nigdy nie czułam takiej potrzeby, aż do września tego roku". Wpis ten już zniknął, i został zastąpiony nagraniem z TikToka autorstwa "babki od przyrody i medycyny naturalnej".
Autorka podkreśla, że wcale nie chce zachęcać innych do jedzenia muchomora czerwonego, ale jednocześnie jednocześnie stwierdza, że chociaż muchomor ten jest trujący, to jednak „nie jest specjalnie szkodliwy”.
Ten wpis również wzbudził zainteresowanie mediów i ostrą dyskusję w social mediach. Autorka na swoim blogu „O zapachu słońca” na Facebooku nie jest jednak przerażona krytyką jej zachowania. Wręcz przeciwni – szczyci się tak dużym zainteresowaniem mediów I chwali się tym, że nigdy nie miała takiego zainteresowania.
“24 tysiące obserwujących. ciekawe jakby to było stanąć na przeciwko was wszystkich w jednej chwili? pewnie ciekawie. w ten weekend moja twarz pojawiła się w TVN, TVP oraz polsacie. byłam na głównej onetu, newsweeka, wirtualnej polski, plotka i pudelka. zostałam przedstawiona jako dzika szamanka namawiająca do jedzenia magicznych grzybów. moi znajomi pękali ze śmiechu widząc te cuda. ja razem z nimi, ale o tym niebawem nagram film na youtube. powiem jedno; teraz to już oficjalnie jestem sławna. dziękuję wam za wspieranie projektu O zapachu słońca. wielu z was jest tu od samego początku czyli od stycznia 2016 roku. bez was to wszystko by się nie wydarzyło. cieszę się, że razem stwarzamy te cuda. i nie przestaniemy. choćbym zamieniła się w wiedźmę z muchomorem na głowie. PS. dopiero się rozkręcam.” - napisała.
@ziolowakrolowa Czy po zjedzeniu muchomora czerwonego kopniesz w kalendarz? #muchomor #amanitamuscaria #grzyby #muchomorczerwony #obalamymity #fy #dc #dlaciebie #ziolowakrolowa ♬ Chakras Meditation la meditación (Chillout Lounge Relaxing Style Background Mus - WowFormatBeyondTheLimits
"Może mieć tragiczne skutki!"
Głos w sprawie tego rodzaju wpisów zabrały Lasy Państwowe. “ NOWA INTERNETOWA MODA MOŻE MIEĆ TRAGICZNE SKUTKI !!! “ - alarmują na Facebooku.
„Miłośniczki grzybów trendujące na TikToku mogą narobić ambarasu” – czytamy na profilu Lasów Państwowych na Facebooku, które apelują o ostrożność podczas zbierania grzybów i korzystanie ze specjalnego atlasu. Pokazano też, czym różni się jadalna kurka od trującej lisówki.
"Niepokojący i skrajnie niebezpieczny trend"
- Zaglądasz do social mediów w październikową sobotę i…? Zamiast wspomnień znajomych z przeżyć gorącej piątkowej nocy widzisz… grzyby. Nic dziwnego, grzybobranie to wszak polski sport narodowy, który łączy pokolenia, zaś brać influencerską łączy z naturą - opowiada Marta Nowak, senior creative copywrite w agencji Socialyse w Havas Media Group. I dodaje: - W tym sezonie część jej przedstawicieli poszła jednak o krok za daleko, promując niepokojący i skrajnie niebezpieczny trend związany ze spożywaniem muchomorów, który na TikToku bije rekordy popularności, a lekarzy i przedstawicieli Lasów Państwowych, skłania do bicia na alarm! - mówi
Nasza rozmówczyni zauważa, że TikTok to kopalnia kulinarnych inspiracji i wszelkiej maści tips&tricks. Dzięki niemu możemy zajadać się makaronem według przepisu Gigi Hadid, pić zielone smoothie Kylie Jenner i zasłodzić się koreańską Dalonga coffee.
- Jednak kiedy na tapecie pojawia się jajecznica z trującymi lisówkami i suszony muchomor, czyli grzybami klasyfikowanymi jako niejadalne lub wręcz trujące, sytuacja staje się naprawdę poważna – uważa Marta Nowak. Przypomina, że zaledwie kilka tygodni temu przez social media przetoczył się temat reklamowania przez influencerów alkoholu.
- Mniej niż o przyjmowanie wynagrodzeń od producentów trunków wyskokowych, debata oparła się na wątku propagowania kultury picia w społeczeństwie. Argument owszem bezdyskusyjny, jednak warto przenieść go także na pole grzybowe. Całe szczęście po ostatnich doniesieniach, nomen omen, jak grzyby po deszczu, pojawiają się coraz to nowe wideo negujące ten nieszczęsny trend, który dla potencjalnych ryzykantów mógłby okazać się wręcz śmiertelny w skutkach – mówi Marta Nowak.
Kontrowersje mają większy wydźwięk
Grzegorz Miller, właściciel agencji Millermedia zwraca uwagę, że trudno zliczyć ilość głupot lub manipulacji, jakich podejmują się osoby, które chcą na siebie zwrócić uwagę w mediach społecznościowych.
- Doskonale wiedzą, że kontrowersje rozchodzą się zdecydowanie szerzej niż materiały merytoryczne. Ubolewam nad tym, ale taki jest świat. Co możemy z tym zrobić? Może algorytmy mediów społecznościowych powinny mocniej promować treści edukacyjne, a użytkownicy mogliby mieć możliwość oznaczania treści jako szkodliwe lub nieprawdziwe? - zastanawia się nasz rozmówca. Uważa, że taki ruch z pewnością podniósłby jakość treści, natomiast mógłby zmniejszyć ruch, co źle wygląda w statystykach serwisów.
- Zatem pozostają inicjatywy oddolne - omijanie osób, które szerzą dezinformację i przekazują szkodliwe treści oraz wola marek i marketingowców do filtrowania współprac, by nie wspierać takich twórców. Argument braku możliwości zarabiania jest przeważnie argumentem skutecznym. Natomiast broniłbym prawa do wolności wypowiedzi i pisania, co się komu podoba - to fundament naszej cywilizacji. Brak wolności słowa nigdy nic dobrego nie przyniósł. Stawiałbym na edukację, promocje treści wartościowych – mówi Grzegorz Miller.
Szkodliwe treści powinny być czerwoną flagą dla marketingowców
Urszula Podraza, ekspertka w zakresie strategii i doradztwa komunikacyjnego zauważa, że debata o konieczności regulacji tego, co w mediach społecznościowych można, a czego nie można publikować wraca regularnie przy okazji mniejszych lub większych kontrowersji. W przypadku treści zgodnych z prawem, lecz społecznie szkodliwych pojawia się pytanie o granice wolności słowa oraz mandat prywatnych podmiotów do wprowadzania regulacji. - Czy koncerny technologiczne zarządzające mediami społecznościowymi mają prawo do ograniczania wolności wyrażania opinii? Czy decyzję co wolno, a czego nie wolno publikować w sieci powinni podejmować właściciele social mediów czy może rządy poszczególnych państw? - wymienia ekspertka.
Zwraca uwagę, że wątpliwości jest więcej. - Użytkownicy mają różny poziom wiedzy, wrażliwości, odmienne systemy wartości. To, co dla jednych będzie mieścić się w granicach ochrony opinii publicznej przed szkodliwymi treściami i wynikającymi z nich zachowaniami, dla innych będzie cenzurą (jak było po zablokowaniu przez Twitter konta byłego prezydenta USA Donalda Trumpa). Zgoda lub jej brak na moderację debaty w internecie wiąże się z osobistymi odczuciami użytkowników, którzy zwykle są przekonani o słuszności własnych poglądów i wystarczającej wiedzy na dany temat – mówi Urszula Podraza.
Co więc pozostaje? Nasza rozmówczyni zaznacza, że pozycja influencerów wynika z liczby i zaangażowania śledzących ich społeczności.
- Szkodliwe treści, promowanie postaw zagrażających zdrowiu lub życiu powinno stanowić czerwoną flagę dla fanów i marketingowców, szukających ambasadorów dla swoich brandów. Potrzebne są działania edukacyjne: dla wszystkich jak działają media społecznościowe, jak ważną walutą są lajki, komentarze, udostępnienia; dla marketingowców jak weryfikować potencjalnych partnerów. Firmy nie powinny korzystać z influencerów promujących nieodpowiedzialne czy kontrowersyjne zachowania, argumentując ich wybór zasięgami. Warto stawiać na twórców, prezentujących w atrakcyjny sposób treści eksperckie, poparte wiedzą i doświadczeniem – podpowiada Urszula Podraza. Przyznaje, że duże nadzieje wiążę]e z aktywnością Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który wziął influnecerów pod lupę.
Zdaniem ekspertki duża odpowiedzialność spoczywa także na wielkich markach, które powinny dokładnie sprawdzać potencjalnych ambasadorów i unikać współpracy z osobami, których aktywność może nieść negatywne społeczne konsekwencje.
Dołącz do dyskusji: Influencerki promują trujące grzyby w sieci. "Dopiero się rozkręcam!"
To nie o tym. Musisz trollować gdzie indziej.