SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Branża social media i dziennikarze krytycznie o pomyśle Twittera zwiększenia limitu znaków

Twitter zapowiedział zmianę w serwisie pozwalającą użytkownikom na zamieszczanie wpisów o objętości do 280 znaków zamiast obecnych 140. Zdaniem większości ekspertów mediów społecznościowych i znanych na Twitterze dziennikarzy serwis chce gonić konkurencję, ale wybrana metoda może okazać się nieskuteczna. - Zmiana nie przyniesie rewolucji, Twitter ryzykuje rozmycie treści wpisów, to przebieranie się w nowe szaty zmurszałej i podążającej na przedwczesną emeryturę platformy - oceniają dla serwisu Wirtualnemedia.pl Michał Pol, Mateusz Borek, Artur Roguski, Grzegorz Berezowski, Michał Chrościcki, Sebastian Lipka i Anna Robotycka.

Zapowiedzi dotyczące zmian na Twitterze pojawiły się we wtorek. Serwis poinformował, że rozpoczął testowanie wpisów z dwa razy większym niż dotychczas limitem znaków, wynoszącym 280.

Przedstawiciele portalu uzasadniają, że w większości języków w 140 znakach nie można przekazać rozbudowanych komunikatów. Z jego analiz wynika, że użytkownicy wielu języków muszą nieraz skracać swoje tweety, które i tak są bliskie limitu 140 znaków.

Na razie nie podano kiedy dwukrotnie większy limit może zostać udostępniony dla wszystkich użytkowników Twittera. Serwis zasugerował jednak, że stopniowo będzie wprowadzał tę opcję we wszystkich wersjach językowych.

Niezależnie od tego w jaki sposób Twitter uzasadnia plan wydłużenia wpisów nie ma wątpliwości, że zapowiedziana zmiana będzie miała konsekwencje dla przyszłego oblicza platformy i sposobu w jaki internauci wykorzystują ją do komunikacji.

Serwis Wirtualnemedia.pl zapytał aktywnych na Twitterze dziennikarzy oraz ekspertów segmentu social media o ocenę zmian zapowiedzianych w serwisie. Większość naszych rozmówców nie kryje swojej rezerwy co do planów wydłużenia postów i ich korzystnego wpływu na rozwój Twittera.

Jednym z nich jest Michał Pol, dyrektor zarządzający pionem sportowym w Onet-RAS Polska i jeden z najpopularniejszych polskich dziennikarzy na Twitterze rozumie motywy stojące za decyzją o wydłużeniu wpisów. Nie przewiduje jednak by miały one zrewolucjonizować serwis, a on sam nie zamierza przesadzać z objętością swoich wpisów.

- Rozumiem, że pomysł zwiększenia liczby znaków wziął się z chęci rywalizacji z innymi mediami społecznościowymi, którą Twitter przegrywa, podobnie jak walkę o tort reklamowy – przyznaje Michał Pol. - Ale wątpię żeby to rozwiązanie miało okazać się przełomem. Twitter straci przez to trochę ze swego unikalnego charakteru, ale raczej nie przewiduję ani masowych odejść, ani też wysypu nowych użytkowników.

Według dziennikarza 140 znaków to rzeczywiście było mało, choć jego zdaniem dzięki temu czasem niektóre tweety bywały prawdziwymi dziełami sztuki erystycznej.

- My wraz z kolegami dziennikarzami radziliśmy sobie z limitem tak, że jako zdjęcie wstawialiśmy screen dłuższego artykułu z Worda, Wordpada albo Notatnika - zdradza Pol. - Nie wiem kto cieszy się z rozszerzenia. Może mało kreatywni copywriterzy, którzy nie radzili sobie z limitem? Jestem lekko zawiedziony, ale nie zamierzam obrażać się na Twittera. Raczej nie będę przesadzał z liczbą znaków, rzadko zbliżając do limitu. Wrzucam dużo linków do naszych serwisów, bez sensu żebym streszczał w tweecie cały artykuł, do kliknięcia w którego zachęcam. Nie zawsze to co dłuższe jest lepsze.

Mateusz Borek, dziennikarz i komentator sportowy w Polsat Sport, którego profil na Twitterze obserwuje prawie 500 tys. internautów niechętnie spogląda na nowy pomysł. - Jestem przeciwny. 140 znaków to idealna przestrzeń do właściwej definicji treści. Świetne ćwiczenie dziennikarskie. Tego nas kiedyś uczyli w gazetach. Jak najwięcej treści , w ciekawej formie przy użyciu jak najmniejszej liczby słów - ocenia krótko Mateusz Borek.

Wątpliwości dotyczących planów Twittera nie kryje także Artur Roguski, product manager Fakt24.pl i autor bloga Whysosocial.pl. - O zmianie limitu znaków na Twitterze plotki krążyły od dawna – przypomina Artur Roguski. - Dlaczego ciągle popularny serwis mikroblogowy zdecydował się na taki krok? Ponieważ chce w ten sposób zwiększyć zaangażowanie, a co za tym idzie średni czas spędzony w serwisie przez użytkownika.

Według naszego rozmówcy warto się jednak zastanowić, czy w dobie komunikacji obrazkowej i wideo podwojenie liczby znaków w statusach tekstowych nie jest spóźnione o przynajmniej kilka lat.

- Wszyscy znamy frazę „obraz jest wart więcej niż tysiąc słów”. Minutowe wideo równa się przeciętnie ponad jednemu milionowi słów (tyle potrzeba, żeby dokładnie opisać co na nim się dzieje). Co zatem zyska Twitter dzięki dodatkowym 140 znakom? - pyta Roguski. - Przecież nie wpłynie to na zwiększenie ilości treści graficznych i wideo. Pamiętajmy, że statusy tekstowe na Facebooku są najmniej angażującym rodzajem postów i przez to mają małe zasięgi. To jakby Samsung lub Apple zaczęli inwestować w telefony stacjonarne albo faksy. Jednak nie ulega wątpliwości, że Twitter zmieniając liczbę znaków w statusach bezpowrotnie wyzbywa się jedynej rzeczy, która odróżniała go od pozostałych serwisów społecznościowych. Wyzbywa się elitarności, polegającej na tym, że nie każdy był w stanie zmieścić się w 140 znakach, co znacząco podnosiło jakość statusów. Wyrzeka się unikatowego języka pisania, który był miksem słów, hashtagów i oznaczeń. Ciężko jest przewidzieć skutki tej decyzji, jednak w tym przypadku nie jestem przekonany czy Twitterowi nie odbije się to czkawką - ocenia Roguski.

Grzegorz Berezowski, CEO NapoleonCat uważa, że zmiana limitu znaków na Twitterze będzie miała niewielki wpływ na jego obecną sytuację na rynku.

- Twitter od dłuższego czasu zmaga się z konkurencją ze strony innych serwisów społecznościowych, które oferują bardziej elastyczne możliwości ekspresji i kontaktu pomiędzy użytkownikami - zauważa Grzegorz Berezowski. - Facebook, Instagram, Snapchat stawiają na przekaz wizualny, który zwłaszcza wśród młodszych jest bardziej popularny niż słowo pisane. Twitter, który w założeniu miał być platformą do „wysyłania SMS-ów do wielu osób jednocześnie" (stąd 140 znaków), zaczyna w tym względzie być tworem trochę archaicznym. Jednocześnie, nadal jego przewagą i cechą unikalną jest natychmiastowość przekazu, co z kolei poprzez zastosowanie algorytmów filtrujących treści zostało zlikwidowane na Facebooku czy Instagramie.

Szef NapoleonCat nie sądzi, by dwukrotne zwiększenie limitu znaków znacząco wpłynęło na wzrost czy spadek popularności Twittera, ponieważ zasadniczo nie wpływa to na filozofię jego działania oraz sposób, w jaki posługują się nim użytkownicy. - Być może umożliwi to zwiększenie zasięgu tweetów dzięki możliwości wstawienia większej liczby hashtagów. No i Janusz Piechociński będzie mógł cytować bardziej obszerne statystyki - kończy z przekąsem Berezowski.

Podobnie jak Berezowski Michał Chrościcki, analyst & strategy planner w Mint Media w ostatniej decyzji Twittera widzi odpowiedź na ewolucję naturalnych konkurentów tego serwisu.
 
- Myślę, że zmiany na Twitterze nie powinny być dla nikogo wielką niespodzianką - przyznaje Michał Chrościcki. - Widzimy jak zmienia się Facebook czy Instagram. Twórcy Twittera wiedzą że muszą działać, bo oczekiwania użytkowników stale rosną. Zwiększenie limitu znaków może pobudzi nieco liczbę dyskusji w serwisie, ale przekształcenia są raczej wymuszone zachowaniem użytkowników i technologią. Zmienia się sposób korzystania z mediów społecznościowych. Coraz powszechniejsze staje się wykorzystanie w komunikacji zdjęć, obrazków, animacji czy filmików.

Ekspert z Mint Media podkreśla, że zmienia się też sam sposób pisania, użytkownicy zaczynają dyktować swoje komentarze, a systemy zapisują je w formie tekstowej. - Czy komuś będzie się chciało później skracać tekst do 140 znaków? Limit Twittera z zalety serwisu przekształcił się w pewną barierę dla dalszego rozwoju. Moim zdaniem zwiększenie limitu znaków to pierwszy krok ku dużym zmianom na Twitterze i z ciekawością będę obserwować kolejne - zapowiada Chrościcki.

Sebastian Lipka, performance analyst w Catvertiser, zwraca uwagę na pewne korzyści mogące wynikać z wydłużenia limitu znaków na Twitterze. - O znaczeniu danego serwisu społecznościowego decyduje liczba użytkowników aktywnych, którzy spędzają godziny tygodniowo na publikowaniu treści (odrębnym tematem jest wartość tych treści), nie zaś ogół zarejestrowanych. Chcąc zwiększyć limit znaków Twitter wychodzi naprzeciw tym pierwszym - ocenia Sebastian Lipka. - Nie oszukujmy się, nie jest to jakaś rewolucja, która unicestwi zwięzłość i syntetyczny charakter przekazu, czyli to, co stanowi istotę Twittera i jest wpisane głęboko w jego DNA.

Nasz rozmówca zgadzam się z tym, że „140 znaków” to prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalny element serwisu. Zmiana tego „symbolu” może jednak tylko zwiększyć zainteresowanie Twitterem.

- Może pozwoli ona oczyścić nasze feedy z tweetów ze screenami z edytorów tekstu, albo kilkuwątkowe wypowiedzi – przypuszcza Lipka. - Osobiście uważam, że zwiększenie limitu znaków to dobre posunięcie Twittera. Myślę, że dzięki temu komunikacja w serwisie stanie się prostsza, a publikowane treści bardziej wartościowe, co sprawi, że chętniej będziemy z niego korzystać.

Najbardziej krytyczna w ocenie zapowiedzi Twittera jest w rozmowie z nami Anna Robotycka, partner zarządzający w FaceAddicted. - Twitter nie od dziś szuka swojej drogi. Jeszcze nie tak dawno mówiło się o testach postów z aż 10 tys. znaków przy jednoczesnym zaznaczeniu, że serwis „will never lose that feeling” (o jakikolwiek feeling miałoby tutaj chodzić). Kolejny eksperyment to boty, które pojawiły się w kontekście reklam neonazistów - przypomina uszczypliwie Anna Robotycka. - Dziś mówimy już nie o 10 tys. znaków, które są w stanie pomieścić porządne streszczenie „Małego Księcia”, ale o zaledwie 280 znakach, dzięki którym zyskujemy aż 50 proc. powierzchni tekstu.

Zdaniem naszej rozmówczyni przesłanki są w wypadku tej zmiany bardzo racjonalne, ponieważ rzeczywiście nie wszystko da się wyrazić w części języków w zaledwie 140 znakach.

- Jednak biorąc pod uwagę fakt, że globalnie Twitter traci użytkowników, nie radząc sobie z monetyzacją ani z długofalowym rozwojem obstawiać można, że prędzej niż później podzieli los Snapchata lub zostanie zakupiony dla swojej bazy danych – przewiduje Robotycka. - Pamiętacie Foursquare’a? Ów serwis po pivocie skupił się właśnie na danych. Zmiana długości tweetów to żadna znacząca rewolucja, to przebieranie się w nowe szaty zmurszałej i podążającej na przedwczesną emeryturę platformy - podsumowuje twardo ekspertka z FaceAddicted.

Dołącz do dyskusji: Branża social media i dziennikarze krytycznie o pomyśle Twittera zwiększenia limitu znaków

9 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Xavi
Świat sie konczy... Debata ekspercka na temat długości tweetów. Problem wart poruszenia na forum ONZ
odpowiedź
User
mieszko
Ja już mam 280 znaków i jestem zadowolony i mało mnie obchodzą lamenty tzw dziennikarzy
odpowiedź
User
mieszko
Ja już mam 280 znaków i jestem zadowolony i mało mnie obchodzą lamenty tzw dziennikarzy
odpowiedź