Od ponad wieku przestrzeń, w której pracujemy, organizowana jest tak, jak nasze wyobrażenie o produkcji w 20-wiecznej fabryce – linearnie. Co ciekawe, wyobrażenie taśmowej pracy, podczas której produkt przechodzi z jednego etapu do kolejnego, jest w nas tak silnie zakorzenione, że przejawia się w różnych formach nawet tam, gdzie procesy biznesowe są o wiele bardziej skomplikowane. Czasem zmienia się jedynie orientacja z horyzontalnej na wertykalną. Stojąc przed pnącym się w górę oszklonym, nowoczesnym biurowcem, z całą pewnością stwierdzimy, że na ostatnim piętrze znajduje się gabinet prezesa, poniżej zaś kolejne działy, zgodnie z hierarchią ważności procesów, które realizują.
To, w jaki sposób zorganizowane jest nasze miejsce pracy, podświadomie narzuca nam pewne schematy myślowe. Świadomość tego, jak bardzo organizacja naszego otoczenia wpływa na nasze postrzeganie, nastawienia i kreatywność, istotnie rośnie. Zatem pojawia się pytanie, czy ten fenomen działa również w drugą stronę? Czy jeśli przeorganizujemy naszą przestrzeń pracy w sposób nielinearny, jesteśmy w stanie wpłynąć na sposób myślenia pracowników, którzy z niej korzystają?
O tym, że organizacja powierzchni biurowej w firmie Google znacznie odbiega od przyjętych standardów, wiemy prawie wszyscy. Jednak nie wszyscy wiemy, że Google stosuje również zalecenia, zgodnie z którymi osoba na stanowisku kierowniczym – biznesowym zajmuje miejsce w biurze tuż obok informatyka, który tworzy kod aplikacji. Jakie ma to znaczenie? Jak zmieni to wyobrażenie pracownika o jego roli w firmie? Oczywiście, jest to czytelny sygnał dla pracownika – informatyka, że jego rola w firmie jest kluczowa.
Odrzuciliśmy już linearność organizacji naszego miejsca pracy jako archaiczną i nieprzystającą do nowej rzeczywistości. A gdyby pójść jeszcze o krok dalej?
Dostępność informacji i mobilność pozwalają nam pozbyć się wielu barier, które wcześniej wydawały się nie do pokonania. Jeśli odrzucimy przekonanie, że nasza praca jest nierozerwalnie związana z miejscem i konkretnymi zasobami tam dostępnymi, jesteśmy w stanie zaadoptować zupełnie nowy model pracy.
Coraz częściej pracujemy w wybranym miejscu i czasie, taktując siedzibę firmy jako centralę – miejsce spotkań ze współpracownikami. Wiele firm decyduje się na homeoffice jako alternatywę dla stacjonarnego miejsca pracy. Jednak praca w domu nie zawsze jest najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Granica między pracą a czasem prywatnym zaciera się i ostatecznie nigdy nie jesteśmy zupełnie w domu ani całkowicie w pracy. Ciekawą alternatywę stanowi coraz popularniejszy coworking. To idea, zgodnie z którą nasze miejsce pracy traktujemy jako usługę, za którą płacimy abonament. Ogromną zaletą takiego rozwiązania jest skalowalność zasobów – usługę możemy w dowolny sposób modyfikować, dostosowując do naszych aktualnych potrzeb. Dziś potrzebujemy sali konferencyjnej, ale jutro jest nam już zbędna. Przyjeżdżamy do innego miasta na tygodniową delegację, aby wdrożyć projekt – nie ma problemu, wynajmujemy dodatkowe biurko wraz z wyposażeniem. Sąsiedztwo i jego różnorodność w takim miejscu również nie pozostaje bez znaczenia. To, że obok nas pracują na własną rękę prawnik, księgowa czy genialny informatyk, może się okazać bardzo cenne. Abstrakcja? Niezupełnie. Takie miejsca już powstają w prestiżowych lokalizacjach miast, w których czynsz za biuro jest bardzo wysoki, co dodatkowo podnosi atrakcyjność tej formy korzystania z przestrzeni biurowej. Pewną formą wyspecjalizowanego coworkingu jest najnowszy projekt Krakowskiego Parku Technologicznego. Na obrzeżach Krakowa powstaje właśnie nowoczesny budynek biurowy przeznaczony dla start-upów typu hi-tech. Jak twierdzi Krzysztof Krzysztofiak, wiceprezes zarządu KPT, wynajmujący będą mieć do swojej dyspozycji nie tylko powierzchnię biurową, ale również nowoczesną infrastrukturę informatyczną, prywatną chmurę, laboratoria czy też usługi prawnicze, księgowe i administracyjne. Wszystko, co niezbędne do prowadzenia firmy, będzie dostępne na wyciągniecie ręki za opłatą a la abonament za komórkę.
Niewątpliwie nasze miejsce pracy zmienia się tak, jak chcemy z niego korzystać – staje się mobilne, skalowalne i zoptymalizowane do naszych aktualnych potrzeb. Jak zatem zmieni się nasz produkt?
Dostępność informacji i coraz doskonalsze algorytmy przetwarzania danych stworzyły producentom możliwości, których nigdy dotąd nie posiadali. Serfując po sieci, korzystając z wyszukiwarek, mediów społecznościowych, codziennie udoskonalamy nasz własny internetowy profil, który daje wręcz nieograniczone możliwości identyfikowania naszych konsumenckich potrzeb.
Korzystając z nowoczesnych urządzeń, w pewien sposób pozbywamy się naszej prywatności. Z pewnością każdy z nas zauważył dziwnie podejrzane e-maile, np. dotyczące kredytów mieszkaniowych, gdy zaledwie parę dni wcześniej serfowaliśmy po sieci w poszukiwaniu wymarzonego lokum. To, jakie możliwości oferują nowe technologie, świetnie obrazuje przypadek pewnej nastolatki ze Stanów, która po paru wizytach w lokalnym hipermarkecie zaczęła otrzymywać e-maile z ofertami produktów dla noworodków. Przerażony ojciec postanowił oskarżyć firmę o zachęcanie jego córki do tego, aby została matką. Okazało się jednak, że dziewczyna rzeczywiście jest w ciąży, o czym ojciec jeszcze nie wiedział. Śledztwo dziennikarza, który ujawnił całą sprawę na łamach „New York Times”, wykazało, że firma zbudowała tak doskonałe narzędzie analityczne, że była wstanie określić, że kobieta jest w ciąży wyłącznie na podstawie obserwacji jej zachowań.
Nowe technologie pozwalają korporacjom zidentyfikować potrzeby konsumentów, stworzyć lepiej dopasowany do ich potrzeb produkt, dotrzeć we właściwym czasie do konsumentów, wytwarzając świadomość produktu, który zaspokoi potrzebę, zanim sami sobie ją uświadomią.
Jest jednak druga strona medalu, będąca światełkiem w tunelu. Social media na dobre zagościły na ekranach naszych komputerów, tabletów i smartfonów, wyposażając „jednostkę” w narzędzia, które dają możliwość propagowania naszych idei, inicjatyw na niespotykaną dotąd skalę, z prędkością łączy internetowych. Tak wzmocnieni zupełnie nie pasujemy do hierarchicznie zbudowanych organizacji, oferujących masowe produkty.
Nowa zdolność jednostki zmusza więc korporacje do fundamentalnych zmian w komunikacji z klientami. Pierwszy etap tych zmian obserwujemy już teraz. Korporacje budują swój wizerunek społeczny w social media, oferują produkty, które oprócz podstawowych funkcji zyskują wymiar społecznościowy. Nasze nowe buty Nike mają nam tyle do powiedzenia! Wystarczy, że wyposażymy je w pulsometr z GPS i zalogujemy je do dedykowanego portalu społecznościowego, a dowiemy się, gdzie, jak długo i jak szybko „biegały” i czy te sąsiada z bloku obok „robią” to lepiej niż nasze.
Jaki jest następny krok? Shoshana Zuboff, profesor Harvard Business School, na łamach jednego z numerów magazynu „Forbes” wysuwa jeszcze dalej idące wnioski. Twierdzi, że czeka nas nowy etap kapitalizmu ze wzmocnioną rolą jednostki, w którym hierarchicznie zbudowana organizacja nie przetrwa. Jako przykład podaje przemysł fonograficzny, który wciąż usilnie próbuje sprzedać nam produkt rozumiany w tradycyjny sposób – płytę CD. A jeśli jej nie chcemy, ma dla nas jedną odpowiedź – będziemy Cię ścigać i ukarzemy!
Niewątpliwe żyjemy w czasach fundamentalnych zmian, w których nowa technologia przekształca każdy aspekt naszej ekonomii, oferując nam sprawność w dysponowaniu naszymi zasobami na niespotykaną dotąd skalę. Nowe technologie przekształcają właściwie wszystko, co do tej pory w funkcjonowaniu naszej gospodarki było oczywiste. Uwolnieni od ograniczających nas wzorców zyskujemy zupełnie nowe możliwości. Smartfon, tablet i chmura nie lubią biurka i nic już tego nie zmieni.
Autor: Robert Róźycki, Channel Manager, Comarch
Artykuł pochodzi z magazynu Nowoczesne Zarządzanie nr 2/2012: www.NZ.Comarch.pl