Michał Nowosielski: współpraca z Nowoczesną może być bolesna dla Jakuba Bierzyńskiego, ale zyska na tym polska polityka
Jeżeli są jakieś zagrożenia związane z pracą, a raczej publicznym przyznaniem się do pracy dla konkretnej partii, to nie dotyczą one firmy, lecz raczej osoby. Dlatego wymaga to takiej cywilnej odwagi, na jaką rzadko stać ludzi korporacji - tak Michał Nowosielski, były szef kreacji BBDO Warszawa, komentuje współpracę Jakuba Bierzyńskiego, szefa OMD Poland z Ryszardem Petru i partią Nowoczesna
Program partii politycznej jest takim samym produktem jak samochód, polisa, czy kredyt, zaś wizerunek partii politycznej lub konkretnego polityka podlega podobnym regułom, jak wizerunek firmy ubezpieczeniowej, telekomunikacyjnej czy banku.
W świecie, w którym istnieją specjaliści od robienia plam albo filmowania sałaty, czymś tak trudnym i specyficznym, jak komunikacja produktu politycznego, powinni się zajmować specjaliści od właśnie komunikacji politycznej.
Tak to, zdaje się, dzieje w cywilizowanych krajach; w Polsce jeszcze żeśmy się takiej specjalizacji nie doczekali. Najbliżej kompetencji, jakich wymaga ta komunikacja, są dziś chyba agencje reklamowe, choć komunikacja polityczna jest specyficzna i chyba jednak trudniejsza niż typowa komunikacja komercyjna.
Może dlatego agencje boją się wchodzić na to pole, bo instynktownie czują, że to może je przerosnąć. Zresztą były podejmowane takie pojedyncze próby, więc niektóre polskie, często bardzo dobre firmy, przekonały się, jak ciężki to jest kawałek chleba. Sam się tym zajmowałem i właściwie nadal próbuję zajmować, więc też coś o tym wiem.
To jednak powoduje, że komunikacja polityczna jest w tym kraju jakimś kompletnie niezaoranym polem, cała polska scena polityczna zbudowana jest na fałszywym paradygmacie, 50 proc. społeczeństwa nie widzi zależności między jakością swojego życia, a tym, kto i jak zarządza państwem, 15proc. społeczeństwa głosuje na partie lewicową myśląc, że głosuje na prawicę, a wizerunek klasy politycznej w oczach większości społeczeństwa jest taki, że w hierarchii społecznej politycy sytuują się gdzieś pomiędzy typowymi złodziejami, a członkami zorganizowanych grup przestępczych.
Taki wizerunek skutecznie zniechęca wielu młodych ludzi do choćby rozważenia zawodu polityka, jako drogi swojej kariery, dzięki czemu do polityki trafiają często ci, którzy widzą w tym szansę realizacji własnych, często nie do końca uczciwych planów biznesowych, w efekcie czego mamy samospełniającą się przepowiednię.
Tym bardziej się cieszę, że ktoś z mojej branży okazał się facetem z jajami i postanowił się tym zająć, a jeszcze większy mój szacunek wzbudza fakt, że się z tym nie kryje.
Jeśli chodzi o potencjalne zagrożenia lub korzyści, jakie mogą płynąć dla agencji z tego rodzaju działalności, to nie przeceniałbym ani jednych, ani drugich. W obecnej sytuacji żadna agencja, która sobie specjalnie na to nie zasłużyła nie ma raczej szans na obsługę spółek państwowych. Te budżety, po uczciwych przetargach, a pewnie wkrótce nawet bez takiej straty czasu, będą trafiać do agencji Warszawa, Radom, albo Siedlce, których jeszcze rok temu na świecie nie było. Będzie się tak działo wcale nie tylko z tego powodu, że międzynarodowe korporacje są znacznie odporniejsze na działania korupcyjne, ale przede wszystkim dlatego, że obszar biznesowy jest traktowany przez przywódców dobrej zmiany jako jedno z istotnych pól, na którym rozgrywa się walka polityczna.
Trzeba więc, tak samo jak w administracji i innych obszarach, tępić wrogów i zdobywać przyczółki dla naszych. Tak to teraz działa i będzie działać przez jakiś czas jeszcze niestety. Przy czym zwolennicy dobrej zmiany oczywiście twierdzą, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że tak postępuje każda władza. Otóż, niestety, to nieprawda. Różnica między PiSem a PO, która z resztą tak bardzo rzucała się w oczy w każdej kampanii wyborczej, jest taka, że ludzie PiS, jak to wyżej opisałem, działają jak armia. Może są tam też jakieś koterie, grupy czy środowiska, które nie pałają do siebie sympatią, ale w czasie wojny najważniejsze jest zawsze zwycięstwo. A wojna jest cały czas.
Natomiast ludzie PO działają jak korporacja. W korporacji większość pracowników nie widzi głównego celu. I nie są oni z niego rozliczani. W korporacji są ci, którzy są odpowiedzialni za jakość i rozliczani z jakości i ci, którzy są odpowiedzialni za cięcie kosztów i rozliczani z kosztów. Oni działają przeciw sobie. W korporacji marketing nie lubi działu sprzedaży i vice versa. W korporacji ważniejsze jest, żeby szef był zadowolony, niż żeby firma osiągnęła sukces, bo pojedynczy pracownik nie czuje się odpowiedzialny za finalny rezultat, natomiast każdy chce robić karierę.
Dlatego ja np., wchodząc w przetargi spółek państwowych, jeżeli dostałem w ogóle taką możliwość, starałem się nie afiszować swoją współpracą z politykami, ponieważ bardzo szybko zrozumiałem, że może mi to raczej zaszkodzić, niż pomóc.
Jeśli zaś chodzi o biznes prywatny, z którego reklama jednak czerpie większość swoich zysków, to tam sympatie polityczne raczej nie mają większego znaczenia. Jedyne więc, co agencja może zaliczyć w poczet korzyści, to doświadczenie, które płynie z pracy dla naprawdę niezwykle trudnego klienta. I to zarówno jeśli chodzi o trudność zadania komunikacyjnego, jak i sam proces współpracy.
Jeżeli są jakieś zagrożenia związane z pracą, a raczej publicznym przyznaniem się do pracy dla konkretnej partii, to nie dotyczą one firmy, lecz raczej osoby. Dlatego wymaga to takiej cywilnej odwagi, na jaką rzadko stać ludzi korporacji.
Kiedy ja napisałem swój, trochę zbyt emocjonalny, list do PO, jakiś idiota, przedstawiający się jako prezes firmy Pipsztak Jerzy i Partnerzy, czy coś w tym guście, jął wypisywać pełne świętego oburzenia mejle do centrali BBDO na cały świat, strasząc, że jego firma po czymś takim, już nigdy z usług agencji BBDO korzystać nie będzie. Nigdy wcześniej nie słyszeliśmy o firmie Pipsztak Jerzy, ale, nie bardzo wiedząc o co chodzi, moi międzynarodowi szefowie się przejęli. Mój ówczesny prezes, narażając się sam na nieprzyjemności, wziął mnie wówczas w obronę. Rzeczywiście; korporacje nie lubią takich afer. Tymczasem w Polsce dyskurs polityczny, z premedytacją przeniesiony w sferę światopoglądową, wzbudza w związku z tym tak silne emocje, przynajmniej w niektórych środowiskach, że zaangażowanie w politykę, nawet w czysto profesjonalnym aspekcie, naraża nas na natychmiastowe oblanie kubłem agresywnego hejtu. Jedyną znaną mi receptą na tego typu atak jest nie posiadanie kont na portalach społecznościowych, co bardzo polecam.
O ile zatem, czego oczywiście Mu nie życzę, romans Jakuba Biedrzyńskiego i jego firmy z polityką, przyniesie Mu osobiście, bo raczej nie firmie, trochę bolesnych wrażeń i przykrości, o tyle polska polityka z pewnością na tym zyska.
Michał Nowosielski
Dołącz do dyskusji: Michał Nowosielski: współpraca z Nowoczesną może być bolesna dla Jakuba Bierzyńskiego, ale zyska na tym polska polityka