SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Opłaty od aut wjeżdżających do centrum Madrytu. To samo czeka polskie miasta

Od stycznia w Madrycie będzie obowiązywał elektroniczny system ograniczający wjazd do centrum miasta. Strefa wolna od samochodów zwiększy się ze 192 do 350 hektarów. Polskie miasta chciałyby pójść śladem hiszpańskiej metropolii, ale na przeszkodzie stoi mało elastyczny system prawny, który zabrania zarówno pobierania opłat za wjazd do centrum, jak i regulowania ceny za parkowanie.

– Wjazd do centrum Madrytu będzie możliwy tylko dla samochodów, których właściciele mieszkają na danym obszarze, ewentualnie dla pojazdów, które zagwarantowały sobie poprzez możliwość mobilnej rezerwacji miejsce na jednym z trzynastu parkingów – mówi Ewa Wolniewicz-Warska, sales country manager w Kapsch Telematic Polska. – Jeżeli samochód wjedzie, a nie będzie spełniał żadnego z tych warunków, będzie nałożona kara i to dosyć bolesna, bo w wysokości 90 euro.

Samochody dostawcze będą mogły wjeżdżać do strefy jedynie w godzinach 10-13, a nocą zakazany będzie ruch motocyklowy. To niejedyne europejskie miasto, które próbuje zminimalizować ruch, hałas i emisję spalin. Helsinki w ciągu 10 lat chcą doprowadzić do sytuacji, w której mieszkańcom nie będzie się opłacało posiadać własnych pojazdów. Berlin uzależnił opłaty od klasy silnika pod względem emisji spalin.

– Przykładem efektywnego wdrożenia rozwiązania strefowego ograniczającego wjazd samochodów produkujących duże ilości spalin jest Berlin – mówi Wolniewicz-Warska. – Klasy Euro IV i V wjeżdżają do centrum za darmo, pozostałe nie mają tam wstępu. W wyniku tego zanieczyszczenie pyłem zawieszonym spadło w tym mieście o 50 proc. To ogromna różnica. Poprzez wprowadzanie ograniczeń, kontrolowanych poprzez narzędzia elektroniczne, można więc skutecznie zadbać o środowisko.

W Polsce na mieszkańca przypada więcej samochodów niż wynosi średnia dla Unii. Jak podaje Instytut Samar, już w ubiegłym roku na tysiąc mieszkańców przypadały 653 zarejestrowane pojazdy, podczas gdy średnia dla całej wspólnoty to 484. Władze zauważają problem zagęszczenia ruchu. W konsultacjach znajduje się przygotowany przez Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju dokument pod nazwą „Krajowa Polityka Miejska”. Wskazano tam na konieczność ograniczenia ruchu pojazdów osobowych. Duże inwestycje w transport publiczny, jak twierdzą autorzy, nie przełożą się na wzrost wykorzystania transportu publicznego.

– W Polsce brakuje instrumentów prawnych do elastycznego wdrażania tego rodzaju rozwiązań – twierdzi Ewa Wolniewicz-Warska. – Ustawa o drogach publicznych jest wyjątkiem na tle prawodawstwa europejskiego, gdyż nie dopuszcza możliwości pobierania opłat za wjazd do strefy śródmiejskiej.

Najbardziej narażona na zagęszczenie ruchu jest Warszawa. W Madrycie na tysiąc mieszkańców przypada około 500 pojazdów. W stolicy Polski w całej aglomeracji jest to 600, a w centrum – 800.

– Władze miasta są zainteresowane wdrożeniem systemu ograniczającego wjazd – twierdzi Wolniewicz-Warska. – To jest właściwie konieczność, bo stolica męczy się z powodu niezwykle dużego natłoku ruchu samochodowego. Nie może tego regulować cenami za parkowanie, bo one także zamrożone są w ustawie.

Inne miasta, takie jak Kraków czy Toruń, też chciałyby, jak zauważa Ewa Wolniewicz-Warska, skorzystać z tego rodzaju rozwiązań.

– Rodzi się więc zrozumienie – podsumowuje Wolniewicz-Warska. – Trochę może jeszcze brakuje odwagi do takiego podejścia i  pierwszego, który zdecyduje się coś takiego wprowadzić i pokaże, że to działa.

Od strony technicznej wprowadzenie takich rozwiązań nie jest dziś problemem.

– Systemy działają na różnych zasadach – precyzuje Ewa Wolniewicz-Warska. – Może być to ewidencja na podstawie odczytu z tablicy rejestracyjnej czy kontrola z wykorzystaniem dedykowanej łączności krótkiego zasięgu. To drugie rozwiązanie jest skuteczniejsze i efektywniejsze, chociaż wymaga wyposażenia w niewielkie urządzenia nadawcze.

Sprawne funkcjonowanie systemów umożliwia dostępność mobilnych czy internetowych aplikacji.

– Oczywiście tego rodzaju aplikacje muszą mieć bezpośredni link do centralnej bazy, która z kolei służy jako baza referencyjna do kontroli – tłumaczy ekspertka. – Kontrole są z reguły przeprowadzane na podstawie odczytu z tablic rejestracyjnych. Właściciele samochodów, którzy są mieszkańcami centrum, bywają w takich wypadkach zobligowani do zarejestrowania pojazdu w bazie. Jednocześnie ci, którzy rezerwują miejsca parkingowe, robią to na numer samochodu, który automatycznie trafia do bazy.

Dołącz do dyskusji: Opłaty od aut wjeżdżających do centrum Madrytu. To samo czeka polskie miasta

2 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Piotr
jak zwykle tendencyjnie i z przemilczeniem niewygodnych danych.
Porównujecie do Berlina i Madrytu? Napiszcie ile mają linii metra i kolei metropolitalnej w stosunku do powierzchni miasta i liczby ludności.
Piszecie o liczbie aut? To wypada wspomnieć, że ze 20 - 30% zarejestrowanych w Polsce aut nie jeździ albo w ogóle nie istnieje. Zostały rozebrane w stodołach, utopione w rzekach i jeziorach...
Wtedy obraz nie robi się już tak czarno - biały, prawda?
0 0
odpowiedź
User
medina
no tak ale u nich komunikacja miejska jest dużo lepiej rozwiązana. u nas dalej kuleje.gdyby nie to że muszę dojeżdżać do pracy, nie kupiłabym auta. ale wzięłam model tani w utrzymaniu choć jakoś mega tani nie był ;) ten problem rozwiązał mi kredyt samochodowy z getinu.
0 0
odpowiedź